niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział VI

Damon

 

            - Eleno – dotknąłem delikatnie jej dłoni – Lądujemy.
            Matt zostawił nas na lotnisku, życząc szczęścia i miłego wypoczynku. Następnie poszliśmy załatwić wszystkie formalności, jak ważenie bagaży, bilety, paszporty i inne bezsensowne procedury, bez których nie moglibyśmy wylecieć z Colorado Springs. Po wszystkim mieliśmy, jak się okazało, ponad godzinę wolnego czasu. Usiedliśmy przy wolnym stoliku w miejscu, gdzie znajdowały się różnego rodzaju kafejki, bary i inne sklepiki.
            Czułem się zaskakująco spokojnie i pewnie. Mgiełka napięcia i zdenerwowania musiała się ulotnić, kiedy znacząco oddaliliśmy się od Mystic Falls. Elena i ja kupiliśmy sobie po nędznej kanapce, sprzedawanej na jednym ze stoisk. Ser, szynka i… Bułka. Pożywny, pełen witamin i energii posiłek. Wymieniliśmy z brunetką spojrzenia, ale nie powiedzieliśmy nic, co dotyczyło naszego skromnego posiłku. Rozmawialiśmy o pogodzie, o widzianych ludziach, o tym, co przeczytaliśmy naprędce w gazecie i o innych zwykłych, ludzkich rzeczach.
            W głośnikach usłyszeliśmy wyraźny głos, który informował, że nasz samolot nie ma przewidzianych spóźnień i wylatuje za dwadzieścia minut. Dopiliśmy kawę i ruszyliśmy, trzymając się za rękę, w odpowiednim kierunku.
            Na szczęście trafiliśmy na miejsca obok siebie.
            - Zajmuję koło okna! – powiedziałem głośnym szeptem do brunetki i uśmiechnąłem się szeroko.
            Dziewczyna otworzyła usta, aby mi się odgryźć, ale zrezygnowała. Rzuciła mi tylko pełne wyrzutu spojrzenie, ale wytrzymałem je, cały czas utrzymując wesoły wyraz twarzy. Przeciskaliśmy się właśnie między siedzeniami i pasażerami, którzy próbowali ulokować się we właściwym miejscu. Jednak po chwili znajdowaliśmy się na odpowiednich fotelach, mniej więcej w połowie samolotu.
            - Dobrze, że nie siedzimy na samym początku lub na samym końcu – westchnęła Elena, a ja uniosłem brew i zerknąłem na nią kątem oka.
            - A co to za różnica?
            - Mam takie przeczucie, że środek jest najbezpieczniejszy – wzruszyła ramionami. Czekałem chwilę, aż dziewczyna dokończy myśl, ale nie zbierało się na to.
            - Dlaczego? – spytałem, wciąż ciekawy.
            - Wyobraź sobie, że spadamy, możliwe, że z niewielkiej wysokości, ale jednak tracimy wysokość i to dość gwałtownie. Bardzo prawdopodobne jest, że dziób samolotu wbije się w ziemię pierwszy, nie? A później, jak harmonijka, złoży się reszta. Jednak siła uderzenia nie jest tak potężna, aby samolot „złożył się” aż do połowy – tłumaczyła brunetka – Dlatego my, może i ledwo, ale uszlibyśmy z życiem.
            Myślałem, że moja brew nie potrafi unieść się wyżej, a jednak. Na początku chciało mi się śmiać, ale skoro takie tłumaczenie uspokajało Elenę, to nie zamierzałem jej martwić. Przecież, gdybyśmy spadali, to albo byśmy zginęli albo nie. Ale cóż… Kobieca logika nie zna granic.
            - W sumie… Może masz rację – przytaknąłem potulnie. Uważałem jednak, żeby moja odpowiedź nie zabrzmiała zbyt ironicznie.
            - I tak uważasz, że kobiece myślenie jest dziwne, czyż nie?
            Normalnie, jakby czytała w moich myślach! Zaskakująca kobieta!
            Przeczesałem włosy palcami, zastanawiając się nad odpowiedzią. Po krótkim namyśle stwierdziłem, że najlepiej się z nią zgodzić. Popatrzyłem na brunetkę i, nie mogąc powstrzymać uśmiechu, powiedziałem:
            - Dokładnie tak sobie myślałem, kochanie.
            Elena nie odpowiedziała, a jedyne, co zrobiła, to zmieniła temat. Widziałem po jej twarzy, że w duchu skacze z radości, że pokonała mnie w słownych pojedynkach, ale nie chciała, żebym stracił swojego honoru i nie wytykała mi tego głośno. W środku chełpiła się zwycięstwem, ale z zewnątrz nie dała tego po sobie poznać.
            Nie minęło pół godziny, a brunetka zdążyła zasnąć i spała, jak zabita aż do końca podróży, czyli dobre kilka godzin. Teraz ocierała oczy i rozglądała się sennie po wnętrzu samolotu.
            - Jak to dolecieliśmy? – spytała i ziewnęła, zakrywając usta dłonią.
            - Przespałaś cały lot. Zdążyłem przeczytać wszystkie broszurki, jakie znalazłem i zostało mi jeszcze sporo czasu – wskazałem na cieniutki stosik papierów, wepchnięty za jedno z siedzeń.
            Dziewczyna nie zwróciła uwagi na mój żartobliwy ton, a w jej głosie było słychać wyrzuty sumienia.
            - Mogłeś mnie obudzić! Przecież…
            - Tak słodko wyglądałaś, że nie śmiałem cię nawet dotknąć – uśmiechnąłem się – Z resztą dobrze, że spałaś podczas podróży, bo nie będziesz zmęczona teraz.
            - A co będziemy robić „teraz”? – mruknęła cicho i zbliżyła twarz do mojej.
            - A na co masz ochotę? – patrzyłem raz w jej oczy, a raz na jej usta.
            Następnie nasze wargi musnęły się delikatnie i niestety nie przeszły do prawdziwego pocałunku. Elena szepnęła mi coś do ucha, a ja zadrżałem nieznacznie, czując jej oddech na skórze.
            Samolot wylądował.
            Odpiąłem pasy, złożyłem pocałunek na czole brunetki, wzięliśmy swoje bagaże, a następnie opuściliśmy lotnisko. Po około 20 minutach byliśmy już w autobusie, który miał zawieźć nas do hotelu.
***
            - Proszę, oto apartament numer cztery – powiedziała błękitnooka blondynka, otwierając drzwi – Duża sypialnia, kuchnia, łazienka z wanną z hydromasażem i taras z widokiem na morze.
            Postawiłem walizki przy wejściu, wszedłem do środka i zatarłem radośnie ręce. Elena zatrzymała się w progu z komórką w ręce i rozglądała się nieśmiało. Następnie wmaszerowała do pomieszczenia i delikatnie otworzyła usta w zachwycie.
            - Dziękujemy bardzo – zwróciłem się do pracownicy hotelu.
            - Obydwa klucze leżą na stoliku w salonie. W razie jakichkolwiek pytań proszę zejść do recepcji – powiedziała blondynka – Życzę miłego pobytu.
            Odwróciła się na pięcie i wyszła z apartamentu raźnym krokiem.
            W pomieszczeniu czuć było wyraźny zaduch, więc czym prędzej podszedłem do drzwi od balkonu i otworzyłem je. Słońce rzucało ciepłe promienie słoneczne. Wszyscy chodzili w krótkich rękawach lub sukienkach. Elena również, natomiast ja narzuciłem na siebie skórzaną kurtkę, która od zawsze chroniła moją skórę.
            - I jak ci się podoba? – spojrzałem na szatynkę.
            Kobieta podeszła do mnie, a ja objąłem ją ramieniem. Nie musiała nic mówić, a i tak wiedziałem, że jest w niebo wzięta. Kąciki moich ust uniosły się nieznacznie ku górze. Było pięknie. Wiedziałem, że nie potrwa to zbyt długo, ponieważ Elena wciąż żyła w przekonaniu, że jesteśmy tu tylko na kilka dni. Tak naprawdę mieliśmy spędzić na Hawajach parę albo paręnaście miesięcy. Musiałem jej o tym powiedzieć, ale nie chciałem psuć jej humoru. Przynajmniej nie teraz.
            Powiem jej jutro, stwierdziłem w myślach.
            - Czy mówił ci ktoś, że jesteś wspaniały? – powiedziała cicho szatynka i stanęła przede mną. Jej ręce powędrowały w kierunku mojej szyi i poczęły delikatnie dotykać moich włosów.
            - Oh, wiele osób… - mruknąłem zadziornie, a nasze czoła się dotknęły. Objąłem ją za talię i przyciągnąłem do siebie.
            - Ah tak? – uśmiechnęła się – Więc powiem to jeszcze raz. Jesteś najwspanialszym człowiekiem, jakiego poznałam.
            Zobaczymy, co powiesz jutro, pomyślałem.
            Jej wypowiedź zostawiłem bez wyraźnego komentarza. Nasze wargi spotkały się w długim i namiętnym pocałunku. W następnej kolejności wylądowaliśmy w łóżku. W sumie obydwoje się tego spodziewaliśmy.

Klaus

            Otworzyłem oczy. W pomieszczeniu było ciemno, ale moje pół wilkołacze ślepia świetnie sprawdzały się w takich warunkach. Nie wyczułem złej energii, więc miałem pewność, że jestem w miejscu dobrze mi znanym. Dopiero po chwili zarejestrowałem spokojne i równomierne bicie serca po mojej prawej stronie. Powoli odwróciłem głowę i ujrzałem, świeżo pachnące, jasne włosy. Caroline. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę, gdzie jestem.
            Wiedziałem, że coś jest nie w porządku już od wczoraj. Wieczorem zalewała mnie senność. Powieki same opadały, co nie zdarza mi się często… A raczej nigdy, ponieważ wampiry nie potrzebują snu. Śpią, bo lubią lub udają śmiertelników. Natomiast wtedy czułem się pozbawiony sił. Kiedy opadłem na łóżko i zamknąłem powieki od razu zasnąłem. A mój sen, o który zazwyczaj dość ciężko, przyszedł sam, na dodatek z podwojoną siłą.
*
            Byłem w pięknym, luksusowym apartamencie. Ściany zostały wykonane z grubego kamienia, co od razu skojarzyło mi się z zamkiem. Moje oczy zwróciły uwagę na piękne, wręcz doskonałe rzeźby, porozstawiane po całym pomieszczeniu. Były to kobiety o ciałach tak idealnych, że aż irracjonalnych. Spoglądając na ich twarze można było poczuć emocje zamknięte w marmurze. Biła od nich niewyobrażalna energia, a ja nie miałem pojęcia dlaczego. Po lewej płonął olbrzymi kominek, nadający odrobinę ciepła temu wnętrzu. Odwróciłem się za siebie. Paręnaście metrów od miejsca, w którym stałem, dostrzegłem masywny, drewniany stół, wokół którego ustawiono mniej więcej piętnaście krzeseł.
            Z wielką ostrożnością zrobiłem kilka kroków przed siebie. Dopiero po chwili zauważyłem dwoje ludzi, którzy zajmowali miejsca za stołem. Rozmawiali o czymś zawzięcie, co widać było po wyrazach ich twarzy. Jeden z nich wyraźnie gestykulował. Mogłem się tylko domyślać, że mężczyźni się kłócili, ponieważ mimo zmniejszania dystansu nie słyszałem, co mówili.
            - Halo? – powiedziałem dość głośno.
            Żadnej reakcji. Jeszcze przez chwilę próbowałem zwrócić na siebie uwagę, ale na próżno. Faceci, których miałem przed sobą w ogóle mnie nie zauważyli, nawet nie odwrócili głowy w moją stronę, jednak postanowiłem zachować ostrożność. Byłem na tyle blisko, że mogłem dokładnie im się przyjrzeć. Obydwaj nosili takie same ubrania, to znaczy czarne koszulki bez rękawów, włożone w równie czarne spodnie z paskiem, a do tego czarne buty. Nie był to jakiś szczyt mody, ale chyba nie o to chodziło. Oczywiste było, że należeli do grupy, sekty, czy czegoś w tym rodzaju. Oprócz tej samej odzieży, mój wzrok przykuł tatuaż na dłoni, który mieli obaj. Było to coś w rodzaju czaszki… Krzyczącej czaszki, a w tle unosił się dym (coś takiego http://wzory-tatuazy.com/upload/foto/9/13574776255.jpg). Nigdy nie widziałem czegoś podobnego, ale uznałem, że to nie to jest najważniejsze. Pierwszy mężczyzna był blondynem z delikatnymi rysami twarzy, brązowymi oczami i szczupłym, nawet chudym, można by rzec, ciałem. Siedział nieruchomo, tylko czasami otwierając usta. Był bardzo spokojny, w przeciwieństwie do drugiego. Ten człowiek miał niesamowicie czarne włosy, ostre, błękitne spojrzenie, a jego sylwetka była masywniejsza. Co chwilę marszczył czoło i uderzał ręką o stół. Był bardzo poruszony.
            Mimo iż znajdowałem się tak blisko, nie mogłem usłyszeć o czym rozmawiają. Machałem im ręką przed oczami, próbowałem ich dotknąć, ale moja dłoń wtapiała się w ciało, nie robiąc na nich wrażenia. Kompletnie nie rozumiałem tego snu. Skoro jakaś moc mnie tu przyprowadziła, to zapewne chciała mi coś uzmysłowić, a jak miałem zrozumieć co, jeśli nic nie słyszałem? W pewnym momencie uderzyłem ręką w stół, aby dać upust emocjom. Ku mojemu zdziwieniu pięść napotkała opór. W momencie zetknięcia się mojej ręki z drewnianym blatem słychać było dźwięk uderzenia. Mężczyźni zamilkli i spojrzeli w moją stronę, natomiast ja odsunąłem się na kilka kroków.
            - Co to było? – zapytał brunet.
            Teraz ich słyszałem, a oni nadal mnie nie widzieli. Ten stół musiał mieć, jakiś związek. A może to drewno, z którego wykonane były owe meble? Wytwarzały coś w rodzaju strefę ciszy, a nieupoważnieni nie mogli nic słyszeć. Wszystko wskazywało na to, że dotyk był, można powiedzieć, hasłem.
            - Nie wiem, bracie – blondyn wzruszył ramionami, ale zauważyłem, że wzmożył czujność – Jednak wydaje mi się, że nie powinniśmy tu kontynuować tej rozmowy.
            - Tym razem muszę się z tobą zgodzić. Chodź, znam jeszcze jedno miejsce… - W tym czasie wstali od stołu.
            Muszę być bardziej ostrożny – pomyślałem. Wiedziałem, że nie zostało mi wiele czasu, ponieważ niedługo mogłem się obudzić, aczkolwiek poszedłem za nimi, z nadzieją, że czegoś się dowiem. W dalszym ciągu nie wiedziałem, co to za miejsce. Wyglądało, jak wnętrze średniowiecznego zamku, plątanina korytarzy, pokoi, a również ukrytych drzwi, przez które przechodzili młodzi mężczyźni. Musiałem być czujny, ponieważ parę razy o mało ich nie zgubiłem. Starałem się zapamiętać wszystkie zakręty, gdyż ta wiedza mogłaby się przydać w dalszych losach. Niestety straciłem rachubę po dziesięciu minutach, z których i tak niewiele wyniosłem, bo wszystko wyglądało, tak samo.
            - Powinniśmy powiadomić Rebekhe, Noah – powiedział blondyn, gdy doszliśmy na miejsce.
            Było to ukryte pomieszczenie, którego wejście aktywowało się poprzez przekręcenie głowy, jednego z posągów stojących w pobliżu przejścia. Wnętrze okazało się dość ciasne i skromne. Trzy krzesła, mały stolik, jedna lampa… I w zasadzie to tyle. Nic wartego uwagi, a więc idealne miejsce na tajną rozmowę.
            Mężczyźni usiedli na krzesłach i zaczęli rozmawiać. Ponownie nic nie słyszałem, więc delikatnie dotknąłem oparcia jednego z siedzisk. Od razu zacząłem rozumieć, co mówią.
            - … Vassainy, jak na razie są największym zagrożeniem. Zapomnijmy o Johnsonie. Pieprzyć tego zdrajcę! Niech zgnije w piekle! – uniósł się, jak wywnioskowałem, Noah.
- Faktycznie nie przejmujmy się tym ścierwem, ale przecież wiemy, jak walczyć z Vassainami. Rebekha ma przygotować wszystko, co niezbędne. Jest jednak inny problem – Gilbertówna opuściła Mystic Falls razem ze swoim chłopakiem – blondyn przerwał na chwilę – Spróbuję skontaktować się ze znajomym, żeby trzymał nad nią oko.
Brunet kiwnął nieznacznie głową. Wyciągnął z kieszeni telefon i wystukał coś na klawiaturze. Nie zajęło mu to dłużej niż kilka sekund, więc nie zdążyłem zobaczyć, co napisał. Ale nie było to chyba nic ważnego, a wręcz sprawa osobista, bo chłopak uśmiechał się pod nosem.
Przeszedł mnie dreszcz. Zacząłem słyszeć ciche szczekanie psów, świergot ptaków… Budziłem się. Stałem w tym samym miejscu, jednak mężczyźni zaczęli jakby się oddalać.
- A co zrobimy z Klausem Mikaelsonem? – zapytał Noah.
Niestety nie dane mi było usłyszeć odpowiedzi.
*
Leżałem w łóżku przez jakieś dwadzieścia minut, próbując zrozumieć ten sen. Z tego, co wywnioskowałem, ci mężczyźni raczej nie chcieli Eleny skrzywdzić, a ją chronić. Jednak pytanie brzmi skąd wiedzieli, że ona jest w ciąży?  Oraz to, że wyjechała? Oprócz tego, chciałem mieć pojęcie, co to było za miejsce, kim byli ci ludzie, co chcieli ode mnie oraz, czy owa Rebekha jest osobą, o której myślę. Tyle pytań, a zero odpowiedzi.
Delikatnie podniosłem się z łóżka i poszedłem pod szybki, orzeźwiający prysznic.
Mam dzisiaj do załatwienia wiele spraw – pomyślałem i westchnąłem.
Opłukałem się z potu po wczorajszej, wyczerpującej nocy. Umyłem włosy, jakimś szamponem, znalezionym w kabinie. Przez chwilę stałem pod strumieniem gorącej wody, która spływała po mojej twarzy, torsie… W głowie słyszałem jedynie głos bruneta ze snu: „ – A co zrobimy z Klausem Mikaelsonem?”. Byłem wściekły na siebie, że się obudziłem. Nie wiedziałem nawet, dlaczego ktoś wysłał mnie w to miejsce. Co chciał lub chciała mi przekazać?
Zagryzłem zęby i zakręciłem wodę. W pasie oplotłem się białym ręcznikiem, natomiast drugim przetarłem włosy. Spojrzałem w lustro, ciągle myśląc, czy czegoś nie przeoczyłem. Może jakiś drobny szczegół, który jest również wskazówką, jednak nic nie przychodziło mi do głowy. Usłyszałem, że Caroline się budzi. Jednym ruchem ręki przeczesałem wilgotne włosy i stanąłem w progu jej sypialni, opierając się o framugę drzwi.
- Dzień dobry – powiedziałem cicho, ponieważ nie byłem pewny, czy jej matka jest w domu, czy nie.
Dziewczyna podniosła się delikatnie i przetarła oczy, ze słodkim jęknięciem. Było to wręcz seksowne. Podszedłem do łóżka od jej strony i usiadłem obok.
- Ymm… Dzień dobry – odpowiedziała dziewczyna.
Nachyliłem się w jej stronę, całując ją delikatnie. Caroline położyła dłoń na moim torsie, a drugą ręką oplotła moją szyję. W tym momencie oderwała swoje wargi od moich, ale nie odsunęła się.
- Mogłeś poczekać na mnie z tym prysznicem – mruknęła, a ja delikatnie się podnieciłem.
- Mhm – nic nie powiedziałem, następnie, w ciągłym pocałunku, opadliśmy na łóżko.
Siedziałem na blondynce okrakiem. Teraz zaczęły się pocałunki, które będę czuć na swoich wargach nawet nazajutrz. Nasze usta zapłonęły żywym ogniem, ale… Nie miałem teraz czasu na przyjemności. Dłonie Caroline przesuwały się po moim ciele w stronę ręcznika, owiniętego wokół bioder. Jej dotyk był, jak muśniecie piórkiem. Delikatny, zmysłowy. Zacząłem odczuwać przyjemne dreszcze i miałem wielką ochotę, aby stało się to, co za chwilę miało mieć miejsce, jednakże musiałem to przerwać.
Odsunąłem twarz od jej twarzy. Obydwoje oddychaliśmy głośno.
- Nie mogę teraz… - powiedziałem szeptem.
- Dlaczego? – dziewczyna zaczęła całować moje ramiona, tors, szyję, twarz…
- Mam do załatwienia wiele spraw – uśmiechnąłem się i szybko wstałem z łóżka, bojąc się, że jeśli jeszcze chwilę tam zostanę, to już nie wyjdę.
Zacząłem się ubierać, ale odwróciłem się do dziewczyny plecami, gdy ściągałem ręcznik. Dobrze wiedziałem, że nie jest z tego zadowolona. Nawet nie musiałem na nią patrzeć. Naciągnąłem na siebie spodnie i założyłem koszulę. Odwróciłem się dopiero wtedy, kiedy zacząłem zapinać guziki. Blondynka oparła się na ręce i obserwowała mnie uważnie. Będąc już ubranym i gotowym do wyjścia podszedłem jeszcze do niej.
- Zadzwonię – rzekłem i cmoknąłem ją w usta.

Po chwili już mnie nie było.


Cześć Kochani!
Przepraszam Was bardzo... Nie chcę się tłumaczyć, że rozdział tak późno.
Mam tylko nadzieję, że mi wybaczycie. I niestety przyzwyczaicie się, 
że notki tak będą dodawane, ponieważ nie mam W OGÓLE czasu, aby coś napisać. 
Spotkania do bierzmowania, szkoła, angielski, trening i tak lecą tygodnie. Do tego próbne sprawdziany gimnazjalne, bo termin już niedługo, sprawdziany w szkole...
Proszę o wybaczenie i tym intensywniejsze delektowanie się dodawanymi rozdziałami :)
Wierzcie mi, że jesteście wielką otuchą i natchnieniem, siłą, żebym dalej pisała.
Już nawet myślałam, czy nie przestać, ale... Nie mogłabym. Więc będę pisać dalej, tylko w większych odstępach czasu. Pozdrawiam Was gorąco!
O ile ktoś tu jeszcze zagląda :c


CZYTANIE = KOMENTOWANIE 


6 komentarzy:

  1. Hej, nie martw się. Również jestem w trzeciej klasie i wiem jak to jest : nauka stres itp... Nie zadreczaj się !
    Czekałam i czekałam, ale się opłaciło :) słodka Delena - jest. Cudowna Klaroline - jest. I czego chcieć więcej? ;) wpadnij do mnie, jeśli znajdziesz czas: http://tvdopowiadanie.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za miłe słowa. I też cieszę się, że ktoś podziela moje problemy :)

      Usuń
  2. Ciekawi mnie sen Klausa przez chwilę miałam wrażenie,że rozmawiają ze sobą Stefan i Damon to raczej nie wygląda na sektę tylko jakieś Stowarzyszenie jestem ciekawa do kogo pisał ten blondyn pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Witam, również po długiej przerwie w sumie. Na początku powiem, że również zastanawiałam się czy nie przestać pisać, bo weny nie miałam długi czas :( Ale również nie mogłabym, nie potrafię, bo jednak to daje dużo szczęścia i spełnienia :) Trzymam za Ciebie mocno kciuki ! ♥

    Rozdział przeczytałam oczywiście i nadal jestem pod wrażeniem jak doskonale wszystko opisujesz, to ma taki sens i wciąga i wgl.. Nie można się oderwać, od pewnych fragmentów to już w ogóle, nawet woda na kawę mnie nie ruszyła (i mamcia była zła :D), widzisz co Ty kobieto robisz z ludźmi? :D
    Hawaje + Delena, no po prostu bomba, już sobie wyobrażam te krajobrazy, te wszystkie chwile, które przeżyją,, ahhh <3 a z drugiej strony..coś może się stać, znając życie, znając ich szczęście ;D ale daj nam się nacieszyć choć troszkę Delenką, bo Twoją uwielbiam szczególnie na blogspocie ;)
    Klaroline.. cóż tu napisać? Piękniee! Jak sobie wyobrażałam Klausa, normalnie dreszcze! Mój ukochany mąż jest najseksowniejszy na świecie, koniec kropka :D nie dziwmy się, że Caro nie może się oprzeć :P
    Mega zaintrygował mnie ten jego sen. Chcą chronić Elenę...ciekaaaaaweeeeee ^^ chcę już dalej, chcę się dowiedzieć co planujesz :D
    czy mogłabyś mnie powiadomić o nowym rozdziale? :)

    PS: Zapraszam na nowy rozdział na KLARO :) Caroline i dziecko umiera, Klaus podejmuje decyzję, która na zawsze zaważy na jego życiu. Co zrobi?
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Jesteś wspaniała. Tak bardzo lubię ten blog. Czuje że się od niego uzależniłam. Przez 3 dni siedziałam i czytalam wszystko od poczatku i nie mogłam sie oderwać. Tez jestem w trzeciej klasie i wiem, ze ciezo jest prowadzic bloga. Ale prosze nie przestawaj pisać. Uwielbiam ten blog. Z niecierpliwością czekam na nowy rodział.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh! Bardzo mi miło za takie słowa :)) Rozdziału spodziewajcie się jutro wieczorem (raczej późnym) :* <3

      Usuń