piątek, 21 listopada 2014

Rozdział XII

Cześć, Wampirki! :)
Dodaję rozdział, co prawda krótki, ale wiem, że i tak z chęcią przeczytacie.
Oglądajcie TVD, bo się dzieję. Dzisiaj prawie płakałam - ze szczęścia i ze śmiechu <3
Podoba mi się ten sezon, mimo że trochę mieszają, ale w tym tkwi urok.
A co do rozdziału... Zaczynam się rozkręcać, wena przychodzi w każdy piąteczek :D

Jeszcze jedna sprawa:
Moja siostra zaczęła pisać bloga i przydaliby się jej jacyś czytelnicy. Nie jest on o Delenie, ale może komuś się spodoba? Tylko nie ważcie się opuścić mnie! :c
Ona dopiero zaczyna, prolog jest, a kolejne rozdziały się piszą. Zapraszam Was gorąco, bo myślę, że może jej coś z tego wyjść :)
http://po-niebie.blogspot.com/

Pozdrawiam!
I liczę na Wasze opinie dotyczące rozdziału i TVD!


Klaus
         Telefon, który spokojnie leżał na stole, nieruchomy, cichy, irytował mnie jak nigdy. Mój umysł pracował ciężko, aby wymyślić coś, cokolwiek, co mógłbym powiedzieć siostrze.
         Rebecca.
         Cholera jasna! Dlaczego to jest takie denerwujące. Nie powinienem się tym ani trochę przejmować, a jednak… Chyba najgorsze było to, że duma nie pozwalała mi przeprosić, a z drugiej strony musiałem dowiedzieć się pewnych informacji. Informacji, które są potrzebne do walki z Vassainami. Na dodatek jeszcze mój niezrozumiały sen, który w pewnym stopniu był związany z Rebeccą. Ostatni raz rozmawiałem z nią wiele, naprawdę wiele lat temu i wtenczas się pokłóciliśmy.
         Wziąłem łyk whiskey i się skrzywiłem. Nawet alkohol miał dziwny smak przez tą całą sytuację. Odstawiłem szklankę i ponownie spojrzałem na komórkę – tak samo nieruchomą, jak przed paroma chwilami. I znowu w mojej głowie zaczęło rozbrzmiewać pytanie: zadzwonić, czy nie zadzwonić?
         - Przez ciebie nawet nie mogę się napić – mruknąłem pod nosem.
         W tym momencie głuchą ciszę przerwał brzęczący dźwięk. Zapewne gdybym był człowiekiem podskoczyłbym delikatnie, wyrwany z zamyślenia, ale teraz nawet nie mrugnąłem. Westchnąłem i przewróciłem oczami, a następnie sięgnąłem po telefon. Zsunąłem go ze stołu dwoma palcami, a w ostatnim momencie złapałem go całą dłonią. Zerknąłem na ekran.
         „Zadzwoń w końcu!” – brzmiała wiadomość od Caroline.
         Opadłem na fotel i gapiłem się w telefon. Moja miłość czasami mnie przerażała. Wystukałem numer do Rebecci, ale nadal wahałem się nad wciśnięciem zielonej słuchawki. W końcu odetchnąłem głęboko i… Przecież najpotężniejsza istota na Ziemi, Pierwotny wampir, pierwsza hybryda nie będzie bała się rozmowy z własną siostrą.
         Nacisnąłem przycisk, podniosłem telefon do ucha i czekałem.

***

Damon

         - Kto to był? – mruknęła Elena, nie otwierając oczu. Starałem się rozmawiać z bratem najciszej jak tylko mogłem, a jednak dziewczyna się przebudziła.
         - Ethan – powiedziałem krótko, następnie pocałowałem ją w czubek głowy – Śpij dalej.
         Dziewczyna wyburczała coś cicho, wtuliła się w moją pierś i spała dalej.
         Nie dopytywałem się Ethana o szczegóły. I tak będzie musiał opowiedzieć nam wszystko, czego się dowiedział, kiedy zrobimy kolejną „naradę”. Ciekawość zżerała mnie od środka. Owszem, Stefan wspominał, że Lexi przyjedzie, ale było to tak dawno, że uznałem, tak jak i wszyscy inni, że nas okłamał. Wyglądało na to, że faktycznie, dziewczyna Stefcia, odwiedziła nasze piękne miasteczko – Mystic Falls. Teraz tylko należało się dowiedzieć, czy po to, aby wykorzystać krew Eleny w ponownej zmianie w człowieka, czy w innym celu.
         Poruszyłem szklanką, aby wydobyć aromat Burbonu i pociągnąłem łyka, próbując zebrać myśli.
         Lexi nie stanowiła największego zagrożenia. Przynajmniej na razie. Jednego byłem pewien – jej nienawiści do mnie. Już jakiś czas temu zrozumiałem, że przemiana jej w wampira nie była moim najlepszym posunięciem, ale… Wtedy byłem jeszcze młodym, pewnym swej wyższości nad innymi, pełnym arogancji i pozbawionym wyrzutów sumienia wampirem. Chciałem ją przemienić, więc to zrobiłem. Od tak.
         Stefan również nienawidził mnie przez pewien czas, ale braterska miłość wzięła górę. Jedynym warunkiem naszej zgody było to, abym przeprosił Lexi. Zrobiłem to, a na dodatek powiedziałem wszystko szczerze. Był to czas, kiedy zacząłem uaktywniać swoje uczucia i emocje. Dziewczyna nie uwierzyła mi i nienawidziła mnie nadal, ale Stefan widział, że próbowałem.
         Patrzyłem pusto w ekran telewizora. Seans trwał, jednak nie miałem pojęcia, co to za film, ani o czym jest. Ktoś mógłby pomyśleć, że go oglądam, ponieważ moja twarz zwrócona była w stronę ekranu, byłem skupiony i moje oczy śledziły akcję, jednak… Tak naprawdę, odkąd zadzwonił Ethan, nie miałem pojęcia, co się dzieje. Myślami byłem zupełnie gdzieś indziej. Gdzieś daleko.
         Dziwne, że Klaus nie dał jeszcze żadnego znaku – pomyślałem i zacząłem się zastanawiać, dlaczego tak się stało. Cały dzień siedzę na kanapie, przemiennie rozmawiając i oglądając filmy z Eleną, śmiejąc się, jedząc, trochę marnując czas, a on nawet nie może wysłać jednego, durnego sms’a, który mógłby mnie choć trochę uspokoić lub wręcz przeciwnie – zdenerwować jeszcze bardziej. Chciałem tylko wiedzieć na czym stoimy. Cholerny Pierwotny! I cholerny Burbon! Dlaczego tak szybko się kończy?!
         Spojrzałem na leżącą obok szatynkę. Wyglądała tak słodko, tak niewinnie. Nie chciałem jej budzić, więc poruszałem się z największą gracją i delikatnością, na jaką było stać wampira. Rękami podtrzymałem jej głową, wstając równocześnie, a następnie kładąc ją na poduszce. Elena, przez sen, poprawiła koc i teraz nawet nic nie mruknęła. Uznałem swoją misję za zakończoną sukcesem.
         Podszedłem do barku, aby nalać sobie ulubionego trunku, bez którego chyba bym nie przeżył. Oczywiście nie dosłownie. Uśmiechnąłem się pod nosem ze swoich, jakże śmiesznych myśli. Niestety mina mi zrzedła, kiedy okazało się, że to ostatnie krople tego niebiańskiego napoju. Należało więc zrobić zapasy, jednak postanowiłem zejść do piwnicy i sprawdzić, czy gdzieś nie pałęta się jakaś zapasowa butelka. Oczywiście miałem własne ukryte w sypialni, ale były one przeznaczone na czarną godzinę. Teraz nie potrzebowałem burbonu aż tak bardzo, aby z nich korzystać. Wytężyłem słuch upewniając się, że Elena nadal śpi i skierowałem się do piwnicy, inaczej zwanej lochami rodziny Salvatore.
         Przepatrzyłem każdy zakamarek, każdy kąt, każdą zakurzoną półkę i na moje nieszczęście nic nie znalazłem. Ani jednej butelki. Ani jednej szklanki. Ani jednej kropli.
         - Cholerny Burbon… - mruknąłem do siebie i podrapałem się po głowie. Ponownie skierowałem się do salonu.
         Wszystko mnie dziś tak cholernie irytowało. Klaus nie dzwonił. Stefan cały czas kłamał. Kolejny film o szczęśliwej i bezproblemowej miłości, a do tego brak burbonu. Myślałem, że zaraz zwariuję. Jedynym ukojeniem moich zszarganych myśli był widok Eleny. Spokojnej, delikatnej dziewczyny, matki mojego dziecka, a także najcudowniejszej i najpiękniejszej istoty na Ziemi. Kobieta, która kochała mnie takiego, jakim jestem – mimo wad i błędów, które popełniłem.
         Wszedłem do salonu. Szatynka spała w tej samej pozycji, w jakiej zostawiłem ją pięć minut temu. Usiadłem obok niej, starałem się zrobić to jak najbardziej delikatnie, jednak się przebudziła.
         - Damon? – zapytała, uroczo marszcząc nos i przecierając oczy.
         - Tak, jestem przy tobie. I nigdzie się nie wybieram – powiedziałem i założyłem jej kosmyk włosów za ucho – Jak się spało?
         - Dobrze – dziewczyna usiadła – Z resztą, jak zawsze, kiedy wiem, że jesteś w pobliżu. – uśmiechnęła się.
         - Nie ma za co – mruknąłem, całując ją w czubek głowy – Dzwonił Ethan, nie wiem, czy pamiętasz – dziewczyna zaprzeczyła kilkoma ruchami głowy i popatrzyła na mnie z zaciekawieniem – Śledził Stefana i nie uwierzysz, co odkrył! A raczej kogo… - zrobiłem krótką pauzę, aby szatynka delikatnie się zniecierpliwiła. Z uśmiechem na twarzy trzymałem ją w niepewności.
         - No mów! – szturchnęła mnie w ramię, a ja udałem, że mnie to zabolało.
         - No dobrze, już dobrze – wyciągnąłem ręce w geście poddania się i dokończyłem – Stefan spotyka się z Lexi w jakimś domku, na obrzeżach miasta. Zanosi jej ubrania, jedzenie… W sensie krew.
         - No nie! Naprawdę? Myślałam, że jest wampirem, który żywi się marchewką! – powiedziała z ironią i spojrzała na mnie, jakbym był totalnym idiotą.
         - No przepraszam, że chciałem, abyś dobrze zrozumiała, panno WiemWszystko – burknąłem i skrzyżowałem ręce.
         - OK, dobra to ja przepraszam. Mów dalej, Damonie.
         - Na razie nic więcej nie wiem. Ethan ma wszystko opowiedzieć, jak wróci. Jednak denerwuje mnie, że Klaus nie daje znaku życia. Miał zadzwonić, kiedy porozmawia z siostrą, a tu cisza.
         - Próbowałeś do niego dzwonić? – spytała Elena.
         - Oczywiście! Włącza się poczta głosowa. Mam złe przeczucia… - opadłem na fotel i rozmasowałem kąciki oczu.
         - Na pewno nic się nie stało. Zadzwonię do Caroline. Może ona coś wie – dziewczyna położyła dłoń na mojej, dodając mi otuchy. Nachyliła się i pocałowała mnie.
         - Mówiłem ci, że cię kocham? – spytałem retorycznie i uniosłem kąciki ust.
         - Milion razy albo i więcej – Elena wstała – Zaraz przyjdę. Telefon zostawiłam na górze.
         Kiwnąłem głową, a dziewczyna zniknęła za ścianą. W tym momencie frontowe drzwi gwałtownie się otworzyły i stanął w nich Klaus i Caroline. Usłyszałem, że szatynka zawróciła i schodziła po schodach.
         Wstałem.
         - Klau… - nie dane było mi dokończyć.
         - Nie ma czasu. Musimy iść spotkać się z Rebeccą – powiedział Pierwotny.
         Zauważyłem, że i ja, i Elena, a nawet Caroline mamy ten sam „niewiedzący co się dzieje” wzrok. Jednak ufałem mężczyźnie na tyle, że wiedziałem, że ma nam do przekazania ważne informacje.
         - OK – wzruszyłem ramionami – Idziemy.