Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale na Wasze prośby dodaję.
Chciałam nabazgrać coś z większą akcją, ale teraz nie wyszło. Może następnym razem.
Za wszelkie literówki przepraszam. Przeczytam to jeszcze jutro i postaram się wszystko poprawić :)
Dziękuję, że jesteście i zaglądacie tu czasami.
Nie wiem, co bym bez Waszych komentarzy i wiadomości zrobiła!
Czytajcie! Komentujcie! Krytykujcie! :)
Chciałam nabazgrać coś z większą akcją, ale teraz nie wyszło. Może następnym razem.
Za wszelkie literówki przepraszam. Przeczytam to jeszcze jutro i postaram się wszystko poprawić :)
Dziękuję, że jesteście i zaglądacie tu czasami.
Nie wiem, co bym bez Waszych komentarzy i wiadomości zrobiła!
Czytajcie! Komentujcie! Krytykujcie! :)
Damon
Salon
w Pensjonacie Salvatore’ów był idealnym miejscem do spotkań. Duża powierzchnia,
piękny wystrój, który rozsiewał tajemniczą aurę, palące się ognisko, dodające
ciepła i, można rzec, melancholii, zmuszającej do rozmyślań.
Wnętrze nie zmieniało się od pokoleń. Jedynie ściana ze zdjęciami miała coraz mniej wolnej przestrzeni. Były to najpiękniejsze pamiątki.
- Jaki jest plan? Jakieś pomysły? – zapytałem, przerywając przyjaciołom pogawędkę.
Wszystkie oczy zwróciły się w moim kierunku, ale nikt nie pofatygował się, aby odpowiedzieć na pytanie. Dobrze, że ja byłem przygotowany na taką ewentualność. Nie mieliśmy zbyt dużego pola manewru, ale uznałem, że powinniśmy spróbować wszystkiego. W końcu nie mieliśmy nic do stracenia.
- Klaus – zwróciłem się do pierwotnego – Twoim
zadaniem będzie skontaktowanie się z siostrą. No, przynajmniej próba kontaktu, bo nie wiadomo, gdzie jest.
- Zrobię, co się da – obiecał Klaus, bawiąc się szklanką z bursztynowym, aromatycznym płynem – Mam już pewien pomysł.
- Nie wątpię. Ethan? – brat uważnie kiwnął głową, gotowy do przyjęcia zadania – Masz wytropić siedzibę Vassainów, chociażby okolice jej lokalizacji. Tylko tyle.
- Dobrze. A co z tobą?
- Ja muszę zająć się Eleną. Nie powinna się denerwować, a wiem, że przy mnie czuje się najbezpieczniej – powiedziałem cholernie poważnie – Poza tym poród niebawem… Nie wiemy, co będzie z dzieckiem, a tym bardziej z nią. Obawiam się… - najgorszego. Dokończyłem w myślach, ale nie wypowiedziałem tego na głos. Przełknąłem ślinę i ręką przetarłem, zmęczony kark. Wszyscy obecni zrozumieli, co chciałem powiedzieć.
- W takim razie ja pogrzebię w księgach babci. Może znajdę coś, co mogłoby pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba – oznajmiła Bonnie, która również martwiła się o przyjaciółkę.
Kiwnąłem głową nic nie mówiąc. Znacząco patrzyłem na czarownicę, która nieśmiało się uśmiechnęła.
- Rick – zaczął tym razem Klaus, widząc, że nie mam ochoty do dalszych rozmów – Ty zajmij się…
- Bronią. Tak wiem. Wymyśliłem już kilka nowych projektów. W ciągu tygodnia będę gotowy – dokończył nauczyciel.
- Czyli wszyscy wszystko wiedzą. W takim razie dajmy Damonowi odpocząć. Czeka nas ciężki tydzień, a możliwe, że nawet miesiące.
Alaric, Bonnie, Ethan i Caroline wstali, a razem z nimi Klaus. Nikt nie protestował.
Brat odprowadził wszystkich do drzwi. Mój wyczulony słuch zarejestrował głos Klausa, który prosił Caroline, aby zaczekała na zewnątrz.
Opadłem na fotel, uprzednie westchnąwszy ciężko.
Podróże, nawet dla wampira, są męczące. Bolała mnie głowa. Pulsowała zaciekle, nie dając szansy na trzeźwe myślenie. Zdziwiło mnie, że zaczęło się to dopiero przed chwilą.
Usłyszałem miękkie kroki, idące po schodach. Domyśliłem się, że to Ethan szedł do swojej sypialni.
- Damonie, dobrze się czujesz?
Wyprostowałem się i tym razem położyłem łokcie na kolanach, zakrywając twarz dłońmi.
- Tak. Jestem tylko wykończony podróżą – mruknąłem niewyraźnie.
- Podróżą, tak? – spytał Klaus z ironią w głosie. Nie widziałem, ale czułem na sobie jego wszystkowiedzące spojrzenie.
Uniosłem głową i łypnąłem na niego spod byka.
- Dobra! Jestem po prostu zmęczony całą tą sprawą. Dziwi cię to? Twoja dziewczyna nie nosi dziecka, które może okazać się potworem. Ciebie jeszcze nikt nie próbował zabić. To nie ty jesteś jakimś pieprzonym wybrańcem, którego jedynym zadaniem jest spłodzenie potomka. To nie ty jesteś przyszłym ojcem, który boi się tej wizji i nie wie, co go czeka. Więc o co ci, do cholery, chodzi? – powiedziałem mu wszystko, co przyszło mi w danej chwili do głowy. Nawet nad tym nie myślałem.
Pierwotny stał w tej samej pozycji, co parę sekund wcześniej i się uśmiechał, irytując mnie jeszcze bardziej. Miałem wielką ochotę wyrwać mu to niebijące serce i cisnąć nim o ścianę.
- Już ci lepiej? Tak trochę lżej w środku, co nie? – spytał z tym samym uśmiechem.
Zastanowiłem się nad jego słowami.
Faktycznie, część ciężaru, jakby się ulotniła, a wewnątrz czułem bardziej spokój, aniżeli gniew. Kciukiem i palcem wskazującym potarłem czoło i odetchnąłem.
- Tak – odpowiedziałem dopiero po chwili – Lepiej.
- Nie możesz wszystkiego ukrywać w głębi siebie. Stajesz się przez to słabszy – fizycznie i psychicznie. Czasami trzeba powiedzieć, co nam leży na sercu. Nic więcej – w między czasie usiadł obok i położył dłoń na moim ramieniu – Ze mną, czy z Alarickiem zawsze możesz porozmawiać… A tym bardziej z Eleną.
Spojrzałem na niego, marszcząc brwi.
- Co masz na myśli?
- Nie uważasz, że ona też ma podobne obawy, co ty? W końcu jest matką WASZEGO dziecka – podkreślił wyraźnie Nick – Powinniście o tym porozmawiać, a raczej musicie! Weźcie się w garść. Teraz macie dużo czasu. Stwierdzam, że to najodpowiedniejszy moment, abyście podzielili się swoimi lękami i jakoś im zaradzili – zamilkł, aby po chwili odezwać się ponownie – To tylko mała przyjacielska rada – wstał i udał się do drzwi wyjściowych.
Też się podniosłem, a szklankę do połowy pełną odstawiłem na barek.
- Jesteśmy w kontakcie – krzyknąłem cicho, aby blondyn mógł usłyszeć. Świetnie, nie ma to jak wychodzić bez słowa pożegnania…
Westchnąłem.
Po chwili dało się słyszeć pojedyncze krople deszczu, uderzające o parapet. Zawsze lubiłem ten dźwięk. Uspokajał mnie, sprawiał, że czas jakby zwalniał, dając moment na przemyślenia. Albo na nie myślenie.
Siedząc w fotelu, zamknąłem oczy i pozwoliłem sobie na chwilę relaksu. Nie myślałem o niczym, a przynajmniej o sprawach, które trapiły mnie do tej pory. Zasłuchany w dźwięk deszczu i pogrążony w owym letargu, nie zauważyłem nawet, że zasnąłem.
Wnętrze nie zmieniało się od pokoleń. Jedynie ściana ze zdjęciami miała coraz mniej wolnej przestrzeni. Były to najpiękniejsze pamiątki.
- Jaki jest plan? Jakieś pomysły? – zapytałem, przerywając przyjaciołom pogawędkę.
Wszystkie oczy zwróciły się w moim kierunku, ale nikt nie pofatygował się, aby odpowiedzieć na pytanie. Dobrze, że ja byłem przygotowany na taką ewentualność. Nie mieliśmy zbyt dużego pola manewru, ale uznałem, że powinniśmy spróbować wszystkiego. W końcu nie mieliśmy nic do stracenia.
- Klaus – zwróciłem się do pierwotnego – Twoim
zadaniem będzie skontaktowanie się z siostrą. No, przynajmniej próba kontaktu, bo nie wiadomo, gdzie jest.
- Zrobię, co się da – obiecał Klaus, bawiąc się szklanką z bursztynowym, aromatycznym płynem – Mam już pewien pomysł.
- Nie wątpię. Ethan? – brat uważnie kiwnął głową, gotowy do przyjęcia zadania – Masz wytropić siedzibę Vassainów, chociażby okolice jej lokalizacji. Tylko tyle.
- Dobrze. A co z tobą?
- Ja muszę zająć się Eleną. Nie powinna się denerwować, a wiem, że przy mnie czuje się najbezpieczniej – powiedziałem cholernie poważnie – Poza tym poród niebawem… Nie wiemy, co będzie z dzieckiem, a tym bardziej z nią. Obawiam się… - najgorszego. Dokończyłem w myślach, ale nie wypowiedziałem tego na głos. Przełknąłem ślinę i ręką przetarłem, zmęczony kark. Wszyscy obecni zrozumieli, co chciałem powiedzieć.
- W takim razie ja pogrzebię w księgach babci. Może znajdę coś, co mogłoby pomóc, gdyby zaszła taka potrzeba – oznajmiła Bonnie, która również martwiła się o przyjaciółkę.
Kiwnąłem głową nic nie mówiąc. Znacząco patrzyłem na czarownicę, która nieśmiało się uśmiechnęła.
- Rick – zaczął tym razem Klaus, widząc, że nie mam ochoty do dalszych rozmów – Ty zajmij się…
- Bronią. Tak wiem. Wymyśliłem już kilka nowych projektów. W ciągu tygodnia będę gotowy – dokończył nauczyciel.
- Czyli wszyscy wszystko wiedzą. W takim razie dajmy Damonowi odpocząć. Czeka nas ciężki tydzień, a możliwe, że nawet miesiące.
Alaric, Bonnie, Ethan i Caroline wstali, a razem z nimi Klaus. Nikt nie protestował.
Brat odprowadził wszystkich do drzwi. Mój wyczulony słuch zarejestrował głos Klausa, który prosił Caroline, aby zaczekała na zewnątrz.
Opadłem na fotel, uprzednie westchnąwszy ciężko.
Podróże, nawet dla wampira, są męczące. Bolała mnie głowa. Pulsowała zaciekle, nie dając szansy na trzeźwe myślenie. Zdziwiło mnie, że zaczęło się to dopiero przed chwilą.
Usłyszałem miękkie kroki, idące po schodach. Domyśliłem się, że to Ethan szedł do swojej sypialni.
- Damonie, dobrze się czujesz?
Wyprostowałem się i tym razem położyłem łokcie na kolanach, zakrywając twarz dłońmi.
- Tak. Jestem tylko wykończony podróżą – mruknąłem niewyraźnie.
- Podróżą, tak? – spytał Klaus z ironią w głosie. Nie widziałem, ale czułem na sobie jego wszystkowiedzące spojrzenie.
Uniosłem głową i łypnąłem na niego spod byka.
- Dobra! Jestem po prostu zmęczony całą tą sprawą. Dziwi cię to? Twoja dziewczyna nie nosi dziecka, które może okazać się potworem. Ciebie jeszcze nikt nie próbował zabić. To nie ty jesteś jakimś pieprzonym wybrańcem, którego jedynym zadaniem jest spłodzenie potomka. To nie ty jesteś przyszłym ojcem, który boi się tej wizji i nie wie, co go czeka. Więc o co ci, do cholery, chodzi? – powiedziałem mu wszystko, co przyszło mi w danej chwili do głowy. Nawet nad tym nie myślałem.
Pierwotny stał w tej samej pozycji, co parę sekund wcześniej i się uśmiechał, irytując mnie jeszcze bardziej. Miałem wielką ochotę wyrwać mu to niebijące serce i cisnąć nim o ścianę.
- Już ci lepiej? Tak trochę lżej w środku, co nie? – spytał z tym samym uśmiechem.
Zastanowiłem się nad jego słowami.
Faktycznie, część ciężaru, jakby się ulotniła, a wewnątrz czułem bardziej spokój, aniżeli gniew. Kciukiem i palcem wskazującym potarłem czoło i odetchnąłem.
- Tak – odpowiedziałem dopiero po chwili – Lepiej.
- Nie możesz wszystkiego ukrywać w głębi siebie. Stajesz się przez to słabszy – fizycznie i psychicznie. Czasami trzeba powiedzieć, co nam leży na sercu. Nic więcej – w między czasie usiadł obok i położył dłoń na moim ramieniu – Ze mną, czy z Alarickiem zawsze możesz porozmawiać… A tym bardziej z Eleną.
Spojrzałem na niego, marszcząc brwi.
- Co masz na myśli?
- Nie uważasz, że ona też ma podobne obawy, co ty? W końcu jest matką WASZEGO dziecka – podkreślił wyraźnie Nick – Powinniście o tym porozmawiać, a raczej musicie! Weźcie się w garść. Teraz macie dużo czasu. Stwierdzam, że to najodpowiedniejszy moment, abyście podzielili się swoimi lękami i jakoś im zaradzili – zamilkł, aby po chwili odezwać się ponownie – To tylko mała przyjacielska rada – wstał i udał się do drzwi wyjściowych.
Też się podniosłem, a szklankę do połowy pełną odstawiłem na barek.
- Jesteśmy w kontakcie – krzyknąłem cicho, aby blondyn mógł usłyszeć. Świetnie, nie ma to jak wychodzić bez słowa pożegnania…
Westchnąłem.
Po chwili dało się słyszeć pojedyncze krople deszczu, uderzające o parapet. Zawsze lubiłem ten dźwięk. Uspokajał mnie, sprawiał, że czas jakby zwalniał, dając moment na przemyślenia. Albo na nie myślenie.
Siedząc w fotelu, zamknąłem oczy i pozwoliłem sobie na chwilę relaksu. Nie myślałem o niczym, a przynajmniej o sprawach, które trapiły mnie do tej pory. Zasłuchany w dźwięk deszczu i pogrążony w owym letargu, nie zauważyłem nawet, że zasnąłem.
***
Klaus
-
Jedziemy do Grill’a? – spytałem blondynki, siedzącej po stronie pasażera.
Właśnie malowała usta błyszczykiem, który, o dziwo, apetycznie pachniał.
Raz, czy dwa cmoknęła, aby
równomiernie rozprowadzić go po wargach. Ręką przeczesała włosy i dopiero
wtenczas zwróciła się w moją stronę z uśmiechem na twarzy.
Po chwili, jednak zmarszczyła
brwi.
- Czy nie powinieneś zadzwonić do
siostry? Obiecałeś Damonowi, że się tym zajmiesz.
- To nie jest takie proste –
powiedziałem – Ostatni raz widziałem Rebeccę jakieś… Dwa wieki temu. Od tamtej
pory nie miałem z nią kontaktu.
- Dlaczego? Przecież…
- Pokłóciliśmy się – przerwałem
Caroline. Instynkt podpowiadał, że tak będzie lepiej – W zasadzie o głupotę,
ale wtedy trudno mi było przyznać się do błędu, czy, tym bardziej, ustąpić –
przerwałem, aby zastanowić się, co mogę jej powiedzieć, a co lepiej zatrzymać
dla siebie.
Blondynka siedziała i cierpliwie
czekała, aż zacznę mówić. Lubiłem to w niej. Kiedy trzeba było potrafiła
siedzieć cicho, ale także uwielbiałem, gdy rozmawiała. Wtedy ja nie musiałem
się odzywać, wystarczyło krótkie przytaknięcie, a ona była zadowolona.
- Moi bracia nigdy do końca mnie
nie akceptowali. Uważali, że jestem lekkomyślny, arogancki i niepotrzebnie
sprawiam, że ludzie cierpią – umierają…
Ubrałem tą myśl w dość ładne słowa, miałem nadzieję, że Caroline zrozumiała, o
co mi chodziło – W sumie mieli rację. Rebecca była jedyną, potrafiącą mnie
zrozumieć. Jednak… Kazałem jej wybrać między mną, a naszymi braćmi.
Zerknąłem na moją towarzyszkę, a
widząc niedowierzanie na jej twarzy westchnąłem przeciągle.
- Tak, wiem. Byłem idiotą, ale to
nieważne. Teraz muszę coś wymyślić, aby zechciała ze mną pogadać – wzruszyłem
ramionami i skupiłem się na drodze przede mną.
Caroline nie pytała.
Zajechałem przed jedyny bar
znajdujący się w Mystic Falls. Oczywiście pełen był tutejszej młodzieży –
grającej w rzutki, bilarda, czy pijącej piwo, ale nikt nie zwracał na to uwagi.
Dorośli siedzieli, rozmawiali, niektórzy nawet pracowali. Taka ilość ludzi była
nie do ogarnięcia dla kelnerów, czy właścicieli.
Kolejka przed barem ciągnęła się
bez końca, a znalezienie stolika graniczyło z cudem. Wnętrze przesiąkło już
zapachem smażonego tłuszczu, wymieszanych perfum, a także alkoholu. Powietrze
było ciężkie, mimo dość wczesnej pory.
Blondynka odszukała moją dłoń i
wsunęła w nią palce. Pociągnęła mnie za sobą, odwracając się, o chwilę, aby
sprawdzić, czy nadal na za nią idę.
- Co tu się dzieje? – mruknąłem
bardziej do siebie, niż do kogoś.
- Nie mam pojęcia, ale zaraz się
dowiemy – zaskoczyło mnie, że Caroline odpowiedziała. W tym szumie i gwarze ciężko
w ogóle było coś usłyszeć – Poczekaj tu.
Puściła mnie i podeszła do baru,
za którym stał młody Donavan. Szepnęła coś do niego, a jego wzrok skierował się
na mnie. Po tej krótkiej rozmowie, Matt gestem zaprosił Caroline, żeby poszła
za nim.
Wróciła do mnie, więc od razu
wystawiłem do niej dłoń. Chwyciła ją delikatnie i poszliśmy za blondynem.
Zaprowadził nas do stolika, który
się znajdował w mniej tłocznej części Grill’a. Chłopak stanął przy nim i
uśmiechnął się szeroko. Nie dostrzegłem w nim żadnej sztuczności, czy ironii.
- Ale... – spojrzawszy na stół w
oczy rzuciła mi się, dość duża, biała kartka z napisem – Przecież jest tu
rezerwacja.
- Zawsze rezerwuję jeden stolik
dla przyjaciół, w razie nagłych wypadków – patrzył raz na mnie, raz na Caro –
Właśnie takich, jak ten. Dobra, nie przeszkadzam wam.
Odwrócił się, aby odejść, ale
przystanął i jeszcze spojrzał na nas.
- Chcecie może coś do picia? –
zapytał.
Zerknąłem na blondynkę.
- Margheritę dla mojej pięknej
towarzyszki, a dla mnie szkocką z lodem – odpowiedziałem, zajmując miejsce
naprzeciwko Caroline.
Donavan odparł, że zaraz wróci i
zniknął nam z oczu. Nie było go dłuższą chwilę, ale to tylko ze względu na dużą
ilość gości. Prawdę powiedziawszy nawet nie odczułem tego czasu, zajęty rozmową
z blondynką.
- No więc, dlaczego mnie tu
zaciągnąłeś? – zapytała, patrząc na mnie wymownie.
- Czy to już nie można, bez
wyraźnego powodu, zabrać własnej dziewczyny na drinka? – uniosłem brew i
zmarszczyłem czoło.
- Kochanie, oczywiście, że
możesz, ale… Wydaje mi się, że mamy ważne sprawy, które nie powinny czekać –
przerwała i nachyliła się do przodu – Chociażby to, że jakieś cholerne wampiry
chcą nas zabić – dodała już szeptem, następnie oparła się o krzesło.
- Dobra, może i masz rację.
Istnieje tylko jeden mały problem – nie będziemy mieć czasu, aby pobyć razem.
Będę mieć, a raczej mam mnóstwo spraw na głowie, a możliwe, że pojawi się ich
jeszcze więcej. Muszę skontaktować się z siostrą, pomóc Damonowi – zacząłem
wyliczać – pilnować Stefana albo pilnować Ethana, aby pilnował Stefana.
Rozumiesz o co mi chodzi?
Caroline nic nie powiedziała.
Gładziła moją dłoń i patrzyła mi głęboko w oczy.
- Lubię być z tobą, nawet jeśli
nie rozmawiamy. Sama twoja obecność włącza u mnie jakąś część człowieczeństwa,
które czasami mi brakuje – wyznałem po chwili – Chcę, jak najlepiej wykorzystać
ten czas, bo nie wiem, kiedy ponownie będziemy mieć okazję na chwilę
samotności.
- Nie mogę zrozumieć twojej
wcześniejszej historii. O braciach, którzy uważali cię za drania bez serca, że
kazałeś siostrze wybierać, że przez ciebie ktoś cierpiał.
Spojrzałem na nią zaskoczony.
- Nie mogę tego zrozumieć, bo dla
mnie jesteś idealny. Opiekuńczy, czuły, dobry i inteligentny. Cały czas
zastanawiam się, dlaczego taki facet, zainteresował się taką dziewczyną, jak
ja? – chciałem coś powiedzieć, ale Caroline nie dała mi dojść do głosu – Nie
przerywaj mi. Próbuję wyobrazić sobie ciebie, jako zimnego drania, który zabija
dla zabawy i nie ma sumienia, ale nie umiem, mimo największych chęci – nie
potrafię. Kocham cię i naprawdę nie mogę…
- Dobra, dobra. Przestań, bo się
zarumienię – zaśmiałem się, sprawiając, że blondynka zawahała się w dalszej
przemowie. W końcu nic już nie powiedziała, a jedynie zmarszczyła nos –
Caroline… Chcę, żebyś była gotowa, gdy zobaczysz mnie w stanie, o którym ci
opowiadałem. To nie będę ja, choć może jakaś część postara się, aby panować nad
ciałem. Liczyć się będzie dla mnie tylko krew i zabijanie – Zerknąłem na nią,
ale nie okazała tego, że się boi – Musisz wiedzieć, że dzieje się tak, tylko i
wyłącznie wtedy, gdy wypowiem pewne dwa słowa w języku, który znam tylko ja i
moje rodzeństwo.
- Klaus, nie boję się ciebie –
wtrąciła.
- Wtedy będziesz musiała,
rozumiesz? Masz trzymać się z daleka, bo nie chcę ci zrobić krzywdy. Kocham cię
mocniej, niż możesz sobie wyobrazić, a nie zniósłbym, gdybyś przeze mnie
cierpiała. Po prostu bym tego nie zniósł.
Caroline Forbes – piękna
blondynka z liceum z Mystic Falls, kiwnęła głową. Wiedziałem, że zrozumiała, to
co właśnie jej powiedziałem. I byłem pewien, że zastosuje się do tego.
Wtenczas zmieniliśmy temat. Po
godzinie, odstawiliśmy puste kieliszki lub lampki i wyszliśmy na długi spacer,
w świetle księżyca. Nasze splecione ręce nie poruszyły się ani przez moment,
rozkoszując się ciepłem, które od nich biło. A jesień była piękna tego roku.
cudo!
OdpowiedzUsuńMegamegamegamega! *o* Jak Ty cudownie piszesz no xd Czekam na rozmowę między Elenę a Damonem ^.^ Weny, buziaki ;* /Wikaa
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaję,że Caro się do tego nie dostosuje a co do dziecka Eleny to chciała bym żeby to była dzewczynka dobry pomysł zaklęciem które wypowiada Klaus chciała bym żeby Rebeka zaprzyjazniła się z Eleną nie z Caro szkoda,że tak mało Rica chciała bym przeczytać w twoim wykonaniu opowiadanie o miłości Eleny i Klausa nie cieszę się,że Bonnie powraca z martwych w nowym sezonie pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwróciła moja ukochana królowa! ja tu pod innym nickiem, w sensie z innego konta.. wcześniej było Angel Madame, teraz mi illumini :) ale jestem przekonana i głęboko wierzę, że pamiętasz mnie ;)
OdpowiedzUsuńjak dobrze, że wróciłaś..mówiłam Ci to już? :D a to powtórzę jeszcze raz. Strasznie mi brakowałe tego opowiadania, naprawdę. Bo zawsze Ci powtarzałam, że jest jednym z najlepszych jakie czytałam o Delenie, soł ♥
dobra już..przechodzę do rozdziału :D hah, gratulacje kochana! naprawdę tak bardzo niesamowicie jestem zaintrygowana tym porodem Eleny..jak to będzie przebiegać i..co się urodzi?!(jak to brzmi xd) no ale serio..łooł. Damon, jaki zestresowany przyszły tatuś z niego, haha niesamowite! Brakowało mi tylko opisu uczuć Eleny, ale wierzę, że jak będą rozmawiać to właśnie opiszesz jej odczucia, bo w końcu to ona nosi pod swoim sercem to 'dziecko'. No ciekawie, ciekawie, a gdy dodasz nn to będzie jeszcze ciekawiej :D
Dalej.. Klaus i Caro, mm moi ukochani, ja ich od zawsze uwielbiam.. tacy..romantyczni w tym rozdziale, ajj..wspaniałe wydanie, wspaniały Klaus u Ciebie, taki.. spokojny, bym powiedziała :D podoba mi się to, a jeszcze bardziej spodobało mi się to, że aż ostrzegł Caroline przed jego 'drugim obliczem'! OMG, ja nie mogę się doczekać, żeby je ujrzeć, naprawdę ♥ ubóstwiam takie akcje groźne :D
Ogółem, zakazuje Ci robienia tak długich przerw.. nie rób już tak.. błagam Cię ;) postaraj się dla mnie i myślę, że wielu innych.. Weny dużo Ci życzę no i mam małą prośbę... Zaczęłam nowego bloga.. Zajrzyj tam, jest dopiero prolog, a ja potrzebuję szczerej opinii, osoby, która ma pojęcie o bloggowaniu :)
http://true-story-of-delena-2.blogspot.com
ŚCISKAM MOCNO MOJA MISTRZYNI ♥ :)
Ja po prostu wymiękam, jak ktoś pisze takie komentarze! :'( Jestem na maksa wzruszona, że mam takich wspaniałych, prawdziwych, wielkich i sympatycznych czytelników! Ale z drugiej strony mam żal do siebie, że muszę Was rozczarować... Niestety przerwy będą, bo nowa szkoła - liceum, już zaczyna się nauka, już straszą maturą i ogólnie rzecz biorąc trzeba się wziąć w garść.
UsuńPrzysięgam, że piszę, kiedy tylko mam czas i wenę, nawet krótkie notki, z których później tworzę coś większego. Nie zostawię Was :))
I oczywiście, że Cię pamiętam mi illumini (Angel Madame). Trudno zapomnieć osobę, która tak często, komentarzami, motywowała mnie do pisania, a na dodatek robi to dalej!
Już lecę czytać Twój prolog, aby wyrazić swą opinię :D (Na pewno jest świetny)
TEŻ MOCNO ŚCISKAM! <3
SZablon lepszy od poprzedniego bardzo mi się podoba pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWróciłaś!! Nawet nie wiesz, jak mi brakowało Twojego pisania! a co do tego rozdziału- epic :) Damon jako zestresowany przyszły tata jest taki słodki :* Mam nadzieję, że poród Eleny już niedługo ;p Nie mogę się też doczekac Rebeki. A te słowa, o których mówił Klaus, to bardzo dobry pomysł :D No i ogółem Klaro u Ciebie takie jak zawsze, czyli cudne ;3 Czekam na nn. Liczę, że napiszesz jak najszybciej <3 Zapraszam Cię też na mojego nowego bloga o tvd- wiele nowych postaci i wątków. Dopiero się rozkręcam ^^
OdpowiedzUsuńhttp://to-hell-with-love.blogspot.com/
Pozdrawiam, Em :3
Bardzo proszę o nowy rozdział pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMyślę, że rozdział pojawi się do końca tygodnia. Może jutro, może czwartek, a może nawet dzisiaj :P
UsuńPozdrawiam,
pepsi light
Pamiętam jak trafiłam na tego bloga rok temu i skończyłam czytać i już myślałam że więcej nie rozdziałów.
OdpowiedzUsuńI nagle miałam ohote przeczytać go ponownie po roku czasu i okazało sie że masz więcej rozdziałów.
Nawet nie wyobrażasz sobie jaka byłam szczęśliwa
A teraz nakazuje ci w imieniu swoim i czytających(mam nadzieje że się nie obrazicie że przemówiłam w aszym imeniu) DODAJ NASTĘPNY ROZDZIAŁ W TEJ CHWILI bo inaczej nie dam ci żyć i będe.cie zadręczała na każdy możliwy sposób;)
Wybaczcie za błędy i anonima niechciało mi sie logować na konto google;)
bardzo proszę o rozdzał dołanczam się do prozby powyżej pozdrawiam
OdpowiedzUsuń