Hejka! Wasza Wiktoria powraca :))
Strasznie szybko zleciał ten miesiąc... Ale nie martwcie się, blog nie zostaje zamknięty, ani zawieszony. Po prostu będę dodawać posty, gdy będę miała czas i, gdy będą one gotowe.
A teraz tak:
JAK PO PREMIERZE SEZONU?
Bo mi się w sumie podobała. Ah... Tak dziwnie patrzeć na Delenę w serialu, ale jakże jest to satysfakcjonujące, że po tylu sezonach w końcu się doczekaliśmy, nie? Oby jej tylko nie przesłodzili, jak ja w moim blogu xD
A jakie macie odczucia, co do The Originals? Bo pierwszy odcinek nie przypadł mi do gustu, ale oglądać będę na pewno, dla samego Josepha :)
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! xoxo
Damon
Zza
dostawczego tira wyszła kobieta. Miała długie blond włosy, różowe usta, jasną
cerę i czarne oczy. Ubrana w ciemne rurki, które podkreślały jej zgrabne uda i
jędrne pośladki. Do tego biała koszulka na ramiączkach i czarne szpilki. Była
naprawdę ładna. Zbliżała się w moją stronę, dzierżąc w dłoni żelaznego pręta.
Poruszała się z wielką gracją i machała kokieteryjnie biodrami.
- Proszę mi
wybaczyć te obraźliwe słowa, ale właśnie zostałem uderzony w głowę –
powiedziałem ironicznie.
Kobieta
zaśmiała się cierpko, ale nie przestała się do mnie zbliżać. Wyczuwałem coraz
silniejszą energię. Dzieliły nas zaledwie dwa metry. Byłem pewien, że nie ma
dobrych zamiarów, a pokonać uda mi się ją, tylko z zaskoczenia. Uważnie
lustrowałem ją wzrokiem.
-
Przedstawisz się? – rzuciłem oschle.
- A więc tak
wygląda Damon Salvatore… - zignorowała moje pytanie. Miała europejski akcent –
Myślałam, że jesteś dużo przystojniejszy, ale na ojca Dziedzica się nadasz.
Zaczęła
chodzić dookoła mnie, ale nie zmniejszała, dzielącego nas dystansu. Czułem się,
jak gdybym był schwytany w pułapkę. Zanim ją zabiję, powinienem dowiedzieć się
kim jest, a ona znacznie to utrudnia, pomyślałem.
- Dobra,
koniec tych pogaduszek… - zrobiłem krok do przodu.
W tym
momencie kobieta zamachnęła się i ledwo co, ale zdołałem uniknąć kolejnego
ciosu. Teraz nie miałem, na co czekać. Wysunąłem kły, moje oczy nabrały
krwistoczerwonego koloru, a na twarzy pojawiły się „drzewka” żyłek i tętniczek.
Byłem wściekły. Zaatakowałem ją, ale z łatwością zdołała odskoczyć uderzając
mnie równocześnie w plecy. Na moment zabrakło mi tchu, jednak musiałem się
szybko pozbierać. Ponownie się na nią rzuciłem.
- Nie jestem
za biciem kobiet. Chciałem to załatwić, jak dżentelmen, ale nie pozostawiasz mi
wyboru – syknąłem groźnie.
Wampirzyca,
bo nikt inny nie mógł się tak szybko i zwinnie poruszać, złapała moją dłoń.
Czułem, jak jej paznokcie wbijają się w moją skórę, a jej smukłe palce
zacieśniają się na nadgarstku, krusząc kości. Zagryzłem wargi i nie poddając
się, kopnąłem ją w kolano, co na chwilę wywołało u niej zaskoczenie, ale
również wściekłość. Rzuciła na ziemię pręt. Chwyciła mnie za szyję, a drugą
rękę zacisnęła w pięść i poczęła okładać mnie po twarzy. Z wargi i nosa
spływała mi krew, ale w dalszym ciągu uśmiechałem się drwiąco w jej kierunku.
Wydawało mi się, że wysysa ze mnie całą energię. Pot zmieszany z krwią, spływał
mi do oczu, których powieki samoistnie zaczęły mi opadać. Zdałem sobie sprawę,
że nie mam żadnych szans. Kobieta cały czas rosła w siłę, a mi jej ubywało.
Począłem godzić się z tym, że to koniec. Blondyna najprawdopodobniej mnie
zabije i już nigdy nie zobaczę Eleny… A, co gorsze zostawię ją samą z dzieckiem!
Czułem, że łzy napływają mi do oczu, ale nie mogłem okazać słabości. Zacisnąłem
zęby i z godnością przyjmowałem kolejne ciosy i kopnięcia w brzuch.
Gdyby Elena
mogła wiedzieć, jak bardzo ją kocham, pomyślałem i zamknąłem oczy. W tym
momencie upadłem z hukiem na ziemię. Najprawdopodobniej potłukłem sobie żebra,
ponieważ bolała mnie klatka piersiowa. Chociaż… Bolało mnie w sumie wszystko.
Moja ręka spoczywała w gęstej ciemnozielonej cieczy. Miała zapach krwi, ale z
pewnością nią nie była. Zaczynałem odzyskiwać ostrość wzroku i ujrzałem ciało
mojej napastniczki, a obok leżała jej… Głowa? Zaśmiałem się gorzko, ale zaraz
tego pożałowałem, ponieważ kaszlem utrudnił mi złapanie oddechu i
niemiłosiernie bolał. Domyśliłem się czyja to sprawka.
- Nie mogłeś
się bardziej pospieszyć? – uśmiechnąłem się delikatnie i ująłem dłoń, która
jednym ruchem postawiła mnie na nogi.
- Masz
szczęście, że zapomniałeś kurtki, inaczej byłoby z tobą krucho – powiedział
Alarick.
Mężczyzna
wziąłem mnie pod rękę i pomógł dostać się do samochodu. Zazwyczaj wampiry
renegowały się szybko, jednak nie miałem na tyle siły, aby to zrobić. Musiałem się, jak najszybciej pożywić. Ze
skroni nadal ciekła mi strużka krwi. Czułem, że mam poobijane, a może i
połamane żebra. Lewe oko było mocno opuchnięte i nie mogłem go otworzyć.
- Kim ona
była? – spytał Rick – Bo na pewno nie wampirem.
- Myślę, że
była vassainem. Wampirem, ale dużo potężniejszym.
Zdołałem
wydukać tylko tyle. Adrenalina buzowała jeszcze w moich żyłach, dlatego byłem
dosyć przytomny. Dalszą drogę spędziliśmy w milczeniu. W końcu zajechaliśmy pod
pensjonat. Wykończony, wycieńczony i obolały, z pomocą przyjaciela, doczłapałem
do salonu. Opadłem na kanapę i syknąłem z bólu. Alaric poszedł do piwnicy po
torebki z krwią. Nagle usłyszałem kroki na schodach. Kroki, które rozpoznałbym
wszędzie. W pierwszym momencie ucieszyłem się, ale potem uprzytomniłem sobie,
że nie wyglądam za dobrze, a Elena nie powinna mnie oglądać w takim stanie. Z
resztą i tak było już za późno na ucieczkę.
- Damon! Co
się stało?! – zapytała zmartwiona.
Przykucnęła
naprzeciwko mnie, gładząc po czole i policzkach. Próbowałem coś powiedzieć, ale
byłem zbyt zmęczony i głodny. Szatynka spostrzegła to i nie czekała na
wyjaśnienia. Wyprostowała się i szybkim krokiem wyszła z salonu, aby zaraz
wrócić z mokrymi ręcznikami. Usiadła obok mnie i pomogła mi się położyć. Moja
głowa spoczęła na jej kolanach. Byłem całkowicie zależny od niej, nie mogłem
się ruszyć, ale podobał mi się ten sposób opieki. Zaczęła ocierać zaschniętą
krew z mojej twarzy. Jej dotyk był, tak delikatny i kojący, że ból od razu
zelżał. Resztkami sił uniosłem nieznacznie kąciki ust, aby bezsłownie jej
podziękować. Dziewczyna zauważyła to i przeczesała moje włosy, uśmiechając się
delikatnie. Jednak w jej spojrzeniu widziałem strach i troskę.
-
Odpoczywaj. Rick poszedł po krew, tak? Coś go długo nie ma. Może pójdę spraw… -
chciała wstać, ale nie pozwoliłem jej.
„ – Zostań –
szepnąłem jej w myślach – On już idzie.”
Dziewczyna
nie odpowiedziała, a pocałowała mnie w czoło. Faktycznie po chwili ujrzeliśmy
Alarica, który niósł dwa woreczki krwi. Podał je Elenie i usiadł na fotelu,
naprzeciwko nas. Szatynka uniosła delikatnie moją głowę i powoli podawała mi
życiodajny płyn. Momentalnie poczułem, że moje ciało się regeneruje, a siły
zaczynają wracać. Wypiwszy drugą torebkę byłem już w stanie siedzieć i
rozmawiać.
- Jak się
czujesz? – Elena nadal zmartwiona patrzyła na mnie, jakbym miał zaraz zemdleć.
- Bywało
lepiej. Jestem jedynie trochę poobijany – objąłem ją ramieniem i przytuliłem do
siebie.
- Opowiedz,
co się stało.
Zacząłem od
samego początku, czyli o ofierze, podejrzeniach Klausa, o vassainach, a kończąc
na spotkaniu z kobietą, z która omal mnie nie zabiła.
- Myślisz,
że ona należy do tych vassainów?
- Tak, ale
to tyle przypuszczenia. Nigdy żadnego nie spotkałem. Ba! Nawet nie wiedziałem,
że jest coś takiego! Muszę porozmawiać z Klausem, ale nie dzisiaj.
Słysząc
zamieszanie do salonu przyszedł Ethan z Katherine. Też chcieli dowiedzieć się,
co się stało, ale wymigałem się od opowiadania tego samego, zmęczeniem. Brat
bez problemu zgodził się, abym najpierw odpoczął, natomiast u Katherine nie
odbyło się od prychania. Rick zaproponował, że im wszystko opowie.
Po chwili
wstałem i pociągnąłem za sobą Elenę. Razem udaliśmy się do sypialni, gdzie
momentalnie zapadłem w kamienny sen.
***
Obudziłem
się, ale nie miałem pojęcia, ile minęło czasu. Dotknąłem miejsca, gdzie powinna
leżeć Elena, lecz okazało się puste. Przetarłem oczy i wyjrzałem przez okno. Promienie
słońca oświetlały drzewa, które mieniły się złotem, czerwienią i brązem,
aczkolwiek miały coraz mnie liści. Zima nadchodziła wielkimi krokami.
Ziewnąłem.
Następnie podniosłem czarną koszulkę i próbowałem ją ubrać, co mi się nie
udało. Miałem obolały brzuch, mięśnie i szyję. Widocznie moje ciało nie
zregenerowało się do końca, co jest naprawdę dziwne. Postanowiłem, że udam się
pod gorący prysznic, aby odprężyć i rozluźnić, napięte mięśnie. Po wyjściu z
kabiny czułem się o niebo lepiej. Biodra przepasałem ręcznikiem i przeglądnąłem
się w lustrze. Nie miałem ani jednej blizny, jednak opuchlizna z oka nie do
końca zeszła, a przecież minęło parę ładnych godzin odkąd wypiłem krew.
Wróciłem do sypialni, aby założyć czyste ubrania i zastałem Elenę siedzącą na
łóżku. Szybkim krokiem podeszła do mnie.
- Nareszcie
się obudziłeś! Już zaczynałam się martwić! – powiedziała z ulgą, wtulona w moje
ciało.
Zmarszczyłem
brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
- To… Ile
spałem?
- Prawie
cały dzień! Próbowałam cię budzić, nawet kilka razy, ale nie reagowałeś.
Ciekawe,
pomyślałem i podrapałem się za uchem.
- Jak się
czujesz?
- Wszystko
mnie boli, a najbardziej brzuch, ale to nic wielkiego – odpowiedziałem zgodnie
z prawdą.
- Pokaż.
Odsunąłem
się od kobiety i od razu zaprotestowałem. Wystarczy, że napiję się jeszcze
trochę krwi i wszystko mi przejdzie, po co ma mnie oglądać? Jednak Elena nie
dawała za wygraną. Obiecała, że tylko spojrzy. Zgodziłem się, choć niechętnie.
Położyłem się na łóżku, a dziewczyna usiadła obok i zaczęła dotykać mojego
torsu. Za każdym razem, gdy jej palce uciskały moje ciało, zagryzałem zęby z
bólu. Nie chciałem, żeby widziała, jak bardzo cierpię. Zamknąłem oczy i
oddychałem głęboko. Na sam koniec poczułem dotyk jej ust, w okolicach mojego
pępka. Pięła się coraz wyżej, wzdłuż mostka, ramię, szyja, a na końcu usta.
- Panie
Salvatore… - zaczęła, prostując się – Moja diagnoza jest prosta – ma pan
złamane, co najmniej 3 żebra.
- Panno Gilbert,
śmiem twierdzić, iż jest to niemożliwe, gdyż… AU! – nie dokończyłem, ponieważ
Elena nacisnęła mnie w pewne miejsce na brzuchu. Ból był niewyobrażalny. Nie
przypominałem sobie, czy kiedykolwiek coś mnie tak bolało.
- Jesteś
pewny? – uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie
musiałaś tego robić – jęknąłem.
- Nie trzeba
było się wykłócać… Ale przepraszam – szatynka pomogła mi usiąść i złapała mnie
za rękę. Uścisnąłem ją delikatnie – Nie mogę sobie wyobrazić, co by było, gdyby
Alaric ci nie pomógł… Przecież mogliśmy się już więcej nie zobaczyć. Mogłeś
zginąć…
Dziewczyna
odwróciła głowę, próbując opanować łzy. Zagryzała wargi, a wzrok miała
spuszczony. Ująłem ją delikatnie za podbródek i skierowałem jej twarz w moją
stronę. Kciukiem otarłem pojedynczą łzę, która zdążyła spłynąć po policzku.
Następnie pocałowałem ją długo, a zarazem z wielką wrażliwością. Chciałem, aby
zapamiętała to uczucie na długo.
W końcu
dałem jej odetchnąć, a następnie z wielką ostrożnością i delikatnością,
położyłem dłoń na jej brzuchu. Nie wie, czy mi się tylko zdawało, ale wydawał się
trochę większy, niż zapamiętałem.
- Eleno,
zapamiętaj sobie jedno: Damon Salvatore zawsze znajdzie wyjście, nawet z
najbardziej beznadziejnej sytuacji. Czasami ma szczęście, a nawet bardzo dużo
szczęścia, nigdy by was nie zostawił – uśmiechnąłem się najcieplej, jak
potrafiłem. Kolejno pocałowałem ją w czubek głowy i w brzuch i przytuliłem do
siebie. Wykorzystując tę, jakże piękną sytuację, postanowiłem powiedzieć jej o
wyjeździe. Na początku ucieszyła się, ale po chwili zmarkotniała.
- O co
chodzi? Nie cieszysz się?
- Nie, nie!
Bardzo się cieszę, Damonie. Martwię się tylko… Bo, jak mamy zostawić tu
wszystkich naszych przyjaciół?
- Eleno,
proszę. Wyjedziemy na trzy, maksymalnie 4 dni. Każdy ma prawo, aby wypocząć i
nie myśleć o tych wszystkich przykrych i przerażających rzeczach – dalej nie
wyglądała na przekonaną – Nie jestem Klausowi do niczego potrzebny. Jeśli on
sobie nie poradzi, to miałby mu pomóc, taki słabeusz, jak ja? Idź się pakować –
uśmiechnąłem się – Możemy wyjechać nawet jutro z rana.
Przytaknęła
słabo, a w jej oczach zatańczyły ledwo widoczne iskierki.
Klaus
- Chyba
żartujesz – rzuciłem do niego oskarżycielsko.
Ten pomysł
jest całkowicie bez sensu. Przecież on nie może teraz wyjechać, nawet na tak
krótko. Mamy poważny problem. Wiem, że w Mystic Falls nie jest bezpiecznie, a
nawet wręcz przeciwnie, wszystkim grozi olbrzymie nieszczęście, jednak nie powinni
nas zostawiać.
- Nie,
Klaus. Nie żartuję. Zostałem przez jedną z nich zaatakowany i ledwo uszedłem z
życiem – postanowiłem coś wtrącić, ale brunet nie dał mi dojść do słowa – Na dodatek
wcześniej uciekłeś, nie mówiąc dokąd, ani dlaczego i zostawiłeś mnie z
pytaniami.
Zacisnąłem
wargi i przypatrywałem mu się.
- Chcę ci
powiedzieć, ale muszę to najpierw potwierdzić. I nie zmuszaj mnie do tego,
żebym Ci powiedział, bo pożałujesz – zagroziłem.
Damon mi
ufał, więc powinien wiedzieć, że naprawię tę sprawę. I gdy przyjdzie
odpowiednia pora, to wszystko mu wytłumaczę. Spojrzałem za okno i zacząłem
rozmyślać. Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał.
- Klaus,
muszę cię o coś zapytać – zaczął niepewnie Damon. Spojrzałem na niego i dałem
znak, aby kontynuował – Ta kobieta, co mnie zaatakowała. Ona powiedziała coś
takiego, że nadam się na ojca Dziedzica. Wiesz może o co mogło jej chodzić?
Cholera! To
nie może być prawda, pomyślałem. Przecież…
- Klaus!
Ocknąłem się
z rozmyślań i zastanawiałem się, ile mogę mu powiedzieć. W końcu odetchnąłem
głęboko.
- Jest pewna
przepowiednia… Jak ci pewnie wiadomo, wampiry nie mają swojego władcy. Nie, ja
nim nie jestem i nie będę – pośpieszyłem z wytłumaczeniem – Ostatni znany mi
przywódca to Daveth. Niestety wieśniacy dowiedzieli się, kim naprawdę był i
spłonął w swoim zamku w Kornwalii. Był on jednym z wybranych i jego zadaniem
było spłodzenie potomka, który przejmie jego obowiązki i zjednoczy obydwie rasy
wampirów. Daveth nie spieszył się, aby mieć dziecko, twierdził, że ma dużo
czasu, skoro może żyć wiecznie. Cholerny narcyz…
- Czyli ktoś
wybierał wampiry, które mogły płodzić dzieci? Przecież…
- Poczekaj,
niech skończę. Po jego śmierci pewna czarownica odczytała przepowiednię:
Bez serca, lecz z sercem,
Bez duszy, lecz z duszą,
Młody, lecz potężny,
Z prawdziwej miłości potomka spłodzi,
Który zjednoczy zwaśnione rody.
- Zalatuje
mi Romeem i Julią, nie sądzisz? – mruknął z niesmakiem.
- Wiem, że
nie jest to szczyt poezji, ale taki napis widnieje na jego grobie.
- I, że niby
ja pasuję do tej przepowiedni? – wampir trawił te informacje dość powoli, ale
byłem cierpliwy.
- Teraz, jak
na to patrzę… To jak najbardziej. Słuchaj: z tym sercem i duszą, to pewnie
jeszcze rozumiesz, prawda? – przytaknął – „Młody, lecz potężny”. Jak na wampira
jesteś bardzo młody. Te 150, czy 180 lat to naprawdę nic, w porównaniu np. ze
mną.
- Ale
potężny wcale nie jestem…
- To się
jeszcze okaże. Prawdziwa miłość? Jest. Potomek? W drodze. Teraz musimy tylko
czekać i nie dać zabić ciebie, ani dziecka.
- Doobra –
Damon westchnął i przeczesał włosy – Jeszcze jedno: dlaczego ta kobieta chciała
mnie porwać?
-
Najwyraźniej Vassainy nie wiedzą jeszcze o tym, że Elena jest w ciąży…
Oczywiście, że byłoby im na rękę to, że potomek miałby w sobie krew Vassaina.
Mieliby pewnie większe przywileje, czy cokolwiek na korzyść dla nich. A tu
proszę! Będziemy mieć pół-wampira, pół-człowieka – uśmiechnąłem się – Niestety,
ale Elena jest teraz w największym niebezpieczeństwie.
- Nie myśl,
że odwiodłeś mnie od wyjazdu – powiedział stanowczo brunet.
Pokręciłem
głową.
- Teraz
wydaje mi się, to świetnym pomysłem. Wyjeżdżajcie natychmiast i zostańcie tam,
jak najdłużej. Najlepiej do narodzin dziecka.
- Przecież
Elena ma szkołę. Co na to Jenna? Caroline? Bonnie? One nie wiedzą o dziecku.
-
Porozmawiajcie z Caroline i Bonnie. Wytłumaczcie, jaka jest sytuacja, a jeśli
chodzi o jej ciotkę i brata, to się nimi zajmę.
- Ehh… Elena
nigdy nie zgodzi się wyjechać na tak długo. Na miejscu powiem jej o tym
wszystkim. Nie będzie miała, jak wrócić.
Poklepałem
przyjaciela po ramieniu. Nie odezwałem się, a po chwili wyszedłem, aby mógł się
w spokoju pakować.
Elena
- Ygh… -
westchnęłam ciężko, wystawiając walizkę za drzwi.
Wyprostowałam
się i wytarłam pot z czoła. Pakowanie zajęło mi dwie, a może nawet trzy
godziny. Byłam wykończona, a czekała mnie jeszcze męcząca podróż. Kiedy
podniosłam wzrok, prawie krzyknęłam z przerażenia. Ujrzałam przed sobą Damona,
który pojawił się z nikąd. Miał surowy wyraz twarzy, a postawa jego ciała, nie
wyrażała zadowolenia.
- Mówiłem
ci, że masz się nie przemęczać. Powinnaś mnie zawołać.
- Nie
przesadzaj. Ta walizka wcale nie jest taka ciężka – trochę trudności mi, jednak
sprawiła, pomyślałam.
Mężczyzna
zaniechał drążenia tego tematu, choć nie był szczęśliwy. Z największą łatwością
ujął mój i swój bagaż i zeszliśmy na dół. Podążając za wampirem, zastanawiałam
się, co powiem Jennie. Stwierdziłam, że wymyślę coś na poczekaniu.
Ethan, a
nawet sam Stefan, siedzieli w salonie. Młodszy z nich podniósł się, kiedy tylko
mnie zauważył. Nie miałam pojęcia, co zrobić. Powiedzieć, że wyjeżdżamy tylko
na trzy, cztery dni? Wszyscy byli bardzo przejęci. Miałam wrażenie, że czegoś
mi nie mówią.
- Miłego wypoczynku
– powiedział Ethan i przytulił mnie.
W końcu mnie
puścił, a ja uśmiechnęłam się ciepło. Podszedł również do Damona, który wydawał
się strasznie beztroski. Podali sobie ręce, jednakże skończyli na braterskim
uścisku. Stefan przyglądał się temu z zazdrością. Rzucił tylko zwykłe „do
zobaczenia” i wyszedł. Nie było to zbyt uprzejme, ale Stefan, to Stefan.
- No to co?
Chodźmy, bo ktoś nas jeszcze przekona do zostania.
Kiwnęłam
głową i uniosłam kąciki ust. Otworzyłam drzwi i przepuściłam chłopaków przodem,
gdyż nieźli walizki. Zapakowawszy się do samochodu, skierowaliśmy się w stronę
miasta, zostawiając oddalający się pensjonat…
Ethan
- Dalej nie
rozumiem, dlaczego wyjeżdżają! I to jeszcze na, tak długo…
- A się
przejmujesz – westchnęła Katherine, oglądając swoje paznokcie, a ja rzuciłem
jej ostre spojrzenie – Dobra, dobra. Przepraszam – odburknęła.
- Nie
musieli jechać, przecież zapewnilibyśmy im lepszą opiekę i ochronę – w dalszym
ciągu rozmyślałem na głos, nie zważając na wampirzycę, która mnie
przedrzeźniała – Nie mogą całe życie uciekać.
Jeszcze
chwilę prowadziłem monolog, aczkolwiek zrozumiałem, że moje marudzenie niczego
nie zmieni. Zadzwoniłem do Klausa i poprosiłem go o spotkanie. Chciałem
dokładnie wiedzieć, z kim przyjdzie nam walczyć. Pierwotny zgodził się bez
problemu i o szesnastej byliśmy umówieni w Grill’u. Postanowiłem pojechać tam
wcześniej i zatopić swoje smutki w jednej, ewentualnie dwóch szklankach
Burbonu.
CZYTANIE = KOMENTOWANIE
Bardzo mi sie podoba !! Zapraszam do siebie
OdpowiedzUsuńjestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się sprawa z tymi dwoma zwaśnionymi rodami wampirów, czy jak to zwiesz :D
OdpowiedzUsuńświetny blog, tak w ogóle, szablon epicki ! :)
a czułość Damonka po prostu zwala z nóg!
~zadelenowana
"- Cicho – Damon starał się ją uspokoić, ale jego prośba nic nie dała.
Usuń- Ja się tak strasznie boję, Damon! Moja zazdrość mnie zabija… Pomóż mi, błagam…
Wampir spojrzał na siostrę. Chyba po raz pierwszy w życiu wahał się tak długo. Czy mógł odbierać małej, najprawdopodobniej chorej i nie myślącej jasno Bonnie spokojne życie po śmierci? Z drugiej strony: czy mógł odmówić jej pomocy, o którą prosiła? Anna tylko popatrzyła na niego z lękiem w czarnych oczach. Była zdezorientowana, tak jak on.
Jeszcze przed chwilą bawili się w superbohaterów, teraz nie umieli pomóc nastoletniej dziewczynie."
Oto próbka nn ;) zapraszam!!!!!!!
http://tvdopowiadanie.blog.pl/
kiedy zamierzasz dodać nn?? :*
UsuńWoow, biedny Damon, serio aż miałam ciary. wiedziałam, że nie może umrzeć, a jednak się bałam :D
OdpowiedzUsuńAhh, Alaric ♥ On zawsze potrafi zrobić wejście, uwielbiam go :D
Delena, jak zwykle cudeńko, uwielbiam ich :) Scena z oblukaniem brzucha, aahhh *.*
Coś mi mówi, że ten ich wyjazd wcale nie będzie spokojny, jejkuu dodawaj szybciutko i powiadom mnie na którymś z blogów!
Pozdrawiam i ściskam :*
PS: Zapraszam na NN na Klaroline :)
Chciałaś być informowana, więc to robię :P
Niesamowita Klaroline, zjawienie się Elijah, obrót wydarzeń i coś.. co zaskoczy każdego!
http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/
Zapraszam na mojego nowego bloga :D
OdpowiedzUsuńklaroline-love.blogspot.com
Delena <3 Świetny rozdział, ale trochę mi było żal Damona... ciekawe co to była za laska. 3 żebra... ojć :<
OdpowiedzUsuńCzekam na nn
A tymczasem...
Zapraszam Cię na mój prolog, nowej i zupełnie innej księgi.
~~.~~
Damon musi się czymś zaopiekować. Jednak nie przyszło mu do głowy, że to będzie coś tak... szokującego?
http://big-bad-love-delena.blogspot.com/
Bardzo fajny rozdział. Żal mi było Damona, nie lubię jak on cierpi. ;/
OdpowiedzUsuńSzkoda, że ostatnie słowa urywa, nie lubię tego na szablonach. ;/
Czekam na nn i życzę weny.
_______
Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
nie-jestem-nia.blogspot.com
O co chodzi z tymi urwanymi słowami? U mnie jest wszystko w porządku z szablonem :)
UsuńBoże, Twoje opowiadanie jest fantastyczne! Wkręciłam się niesamowicie:D
OdpowiedzUsuńKiedy nowy rozdział? Bo już się nie mogę doczekać!
Masz talent:D Pozdrawiam i czekam na nowy! <3
proszee dodaj następny rozdział jaki ci się uda. masz wspaniały talent i mogłabyś normalnie napisać książkę ;) nie mogę się doczekać co dalej, strasznie wciąga ;),kocham twojego bloga :)
OdpowiedzUsuńJejku! Proszę przestań mi tak słodzić! :D Cały czas próbuję pisać, ale to nie jest to :c Chcę, żeby każdy rozdział zadowalał czytelnika, w mniejszym lub większym stopniu. Niestety, jak na razie mój umysł jest wypruty przez szkołę! Wiem, że to marna wymówka, ale taka jest prawda...
UsuńJednak... Może, podkreślam MOŻE coś naskrobię, aby choć trochę Was uszczęśliwić ^^ Zgoda? :))
Wiem że na pewno masz dużo roboty w szkole bo ja tez mam.Ale naprawdę uwielbiam twojego bloga;),jak Ci się uda to napisz jak najprędzej a jak nie to nie:)
Usuńhttp://tvdopowiadanie.blog.pl/
OdpowiedzUsuńnn!
z niecierpliwością czekam!
Informuję o NN na KLARO! :)
OdpowiedzUsuńhttp://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/
oraz na Elijah-Katherine-Elena
double-feeling.blogspot.com
kiedy następny? nie mogę się doczekać ;)
OdpowiedzUsuńHej. :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie na nowy rozdział.
nie-jestem-nia.blogspot.com
Kiedy nowy rozdział ? Czytam twojego bloga już od dłuższego czasu i strasznie mi się podoba, tylko strasznie szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały :( Mam nadzieję, że nowy szybko się pojawi ;) Zapraszam do siebie na nowo otwarty blog o TVD www.bloody-sunrise.bloogspot.com
OdpowiedzUsuńBędziesz miała czas napisać nowy rozdział teraz jak będzie przerwa świąteczna ? bo masz wspaniałego bloga ;* ;)
OdpowiedzUsuńbardzo dobrze,że wyjeżdzają świetny pomysł z przepowiednią
OdpowiedzUsuń