niedziela, 2 listopada 2014

Rozdział XI

Uwaga, uwaga! Pozwalam Wam mnie zabić i przyznaję się do tego, że jestem głupia i lekko upośledzona umysłowo... 
Dzisiaj włączam Worda i zaczynam pisać dalszy rozdział. Wpadłam jednak na pewien genialny pomysł, aby odświeżyć sobie pamięć i cofnąć się do poprzedniego rozdziału. Tak więc i uczyniłam. Nie uwierzycie, jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że mam napisany rozdział, którego nie dodałam! Tak czekam na Wasze oskarżenia, hejty, docinki itp. to może będę bardziej uważać.
Jejku, Wampirki! Mam nadzieję, że jesteście na bieżąco z TVD, bo jeśli nie to:
 UWAGA! SPOILER! 
Elena jest teraz u mnie na tak wielkim minusie, że nie wiem, czy jeszcze zdoła to naprawić. Nie znoszę jej w tym sezonie. Na dodatek teraz, kiedy Damon wrócił, dlaczego nie przywróci sobie pamięci?! Oglądałam zwiastun next odcinka, dlatego wiem albo się domyślam :D Mi już nawet nie chodzi o Delenę, bo Elka mnie irytuje, ale nasz D. będzie cierpieć ;( A tego nie zniosę... On zawsze jest tym pokrzywdzonym. Nie dość, że umarł, nie dość, że był po drugiej stronie, nie dość, że zostawił tam Bonnie, chociaż nie chciał, to jeszcze jego dziewczyna o nim zapomniała i lata za jakimś okropnym studentem medycyny... ARGH! 
Jedyny pozytyw, jak na razie? Alaric :D Damon wrócił :D i piękna scena między braćmi :D
No to tyle. Się rozpisałam, ale musiałam to zrobić :P

Jeszcze chcę Wam podziękować za prawie 20 tysięcy wyświetleń.
Pamiętajcie, że Was uwielbiam <3


Elena

         Wstałam dość wcześnie rano, zbudzona kopnięciami rozwijającego się we mnie życia. Na zewnątrz było jeszcze ciemno, co zwiastowało nadciągającą zimę. Unosiła się delikatna mgła i wiał wiatr. Damon leżał na brzuchu, zaraz obok mnie. Jego ręce obejmowały poduszkę, a zmierzwione, kruczoczarne włosy dodawały mu uroczego wyglądu. Patrzyłam na niego przez chwilę, czekając, że może się jedna obudzi, ale to nie nastąpiło.
Starając się poruszać jak najciszej, delikatnymi ruchami wyplątałam się z pościeli. Czułam się, jak słoń w składzie porcelany. W pewnym momencie łóżko zaskrzypiało, a ja zerknęłam na mężczyznę, sprawdzając jego stan. Nie chciałam go budzić, jeśli nie ma takiej potrzeby. Wiedziałam, że teraz i tak rzadko sypia. Damon jedynie westchnął i odwrócił głowę, pochrapując cicho, więc kontynuowałam moje wstawanie. W końcu mi się udało. Zadowolona okryłam się beżowym, puchatym szlafrokiem i zeszłam na dół.
Słońce zaczynało przebijać się przez drzewa, które rosły dookoła pensjonatu Salvatore’ów od stuleci. Promienie były widoczne gołym okiem, mgła zaczynała opadać, a ciemnopomarańczowa poświata sprawiała, że wierzyłam w to, że wszystko będzie dobrze. Widok był piękny.
- Uwielbiam takie poranki. Mam nadzieję, że ty też wkrótce będziesz mógł je podziwiać – uśmiechnęłam się i pogładziłam, coraz większy, brzuch.
Podeszłam do blatu w kuchni, na którym leżała komórka. Nacisnęłam ją palcem wskazującym – na zegarze widniała godzina szósta trzydzieści. Moich współlokatorów znałam na tyle, że wiedziałam, iż nadchodzi pora, kiedy zaczną zwlekać się z łóżek. Na dodatek Damon uwielbiał jeść, choć wcale tego nie potrzebował.
Otworzyłam lodówkę, w celu sprawdzenia, co mogę zrobić na śniadanie, aby panowie byli zadowoleni. Wyciągnęłam jajka, pomidory, cebulkę i parę przypraw, co tradycyjnie oznaczało pyszną jajecznicę, którą nauczył mnie robić sam Damon. Uśmiechnęłam się na tą myśl. To wspomnienie wydawało się tak odległe, a od tamtego czasu minął rok. Wtedy wszystko wydawało się prostsze. Nie było Vassainów, nie było zmartwień o dziecko – tylko szkoła, brak rodziców i to, że zakochałam się w starszym chłopaku. Potrząsnęłam głową, powracając do rzeczywistości.
         Na stole rozłożyłam trzy talerze oraz sztućce, a następnie pokroiłam, przygotowane wcześniej, warzywa. Na dużej patelni rozpuściłam masło, wrzuciłam na nie cebulkę, by delikatnie się podsmażyła. Kolejne były pomidory. Po około dwóch minutach wbiłam dziesięć jajek i zbełtałam wszystko za pomocą drewnianej łyżki. Wszystko doprawiłam solą, pieprzem i ziołami prowansalskimi. W kuchni zaczął unosić się cudowny zapach, aż zaburczało mi w żołądku. Patelnię z gorącą jajecznicą postawiłam na drewnianej podkładce, na środku stołu.
         - Co tak wcześnie wstałaś? – usłyszałam głos Damona. Kąciki moich ust uniosły się ku górze i spojrzałam na niego.
         - Nie mogłam spać – pogładziłam się po brzuchu – Strasznie kopało.
         Mężczyzna miał splecione ręce na wysokości klatki piersiowej i opierał się o framugę drzwi. Zmarszczył brew. Wyglądał na zmartwionego, więc pospieszyłam, by go uspokoić.
         - Nic mi nie będzie. Naprawdę, Damonie – uśmiechnęłam się – Z jednej strony trochę mi to przeszkadza, ale z drugiej… Czuję się wspaniale, wiedząc, że zostanę mamą.
         Podeszłam do niego, wyciągnęłam ręce, aby je ujął, a kiedy to zrobił, cmoknęłam go w usta. Trzy razy.
         - OK. Kocham cię, wiesz? – objął mnie ramieniem i pocałował w głowę.
         - Wiem. Też cię kocham – mruknęłam – Chodź jeść, bo wystygnie.
         Usiedliśmy przy stole, a po chwili dołączył do nas Ethan, który wyglądał niemal identycznie, jak Damon. Starszy wampir zdążył tylko ułożyć sobie włosy, natomiast młodszy wyglądał, jakby dopiero co wstał z łóżka, co było prawdą.
         - Dzień dobry – powiedział nastolatek ziewając – Co jemy?
         - Jajecznica z pomidorami i cebulką. Chcesz kawy, herbaty? – zapytałam.
         - Nie dziękuję. Naleję sobie soku – odparł Ethan, kompletnie nie zwracając na żadne z nas uwagi. To nabierał  jajecznicę, smarował chleb, szukał szklanki i kartonu z sokiem. Nawet na nas nie popatrzył, ale nie przeszkadzało mi to.
         Spojrzałam na swojego mężczyznę.
         - A ty, Damon?
         - Uwielbiam, kiedy wymawiasz moje imię – na jego twarzy zawitał ten cudowny, pewny siebie i niegrzeczny uśmiech. Następnie w nienaturalnie szybkim tempie znalazł się za mną, obejmując mnie w pasie i całując w policzek – Sam sobie zrobię, ty usiądź – jego szept delikatnie łaskotał moje ucho, wywołując dreszcz podniecenia.
         Zgodnie z jego prośbą zajęłam miejsce obok Ethana i nałożyłam sobie troszkę jajecznicy. Po chwili Damon postawił przede mną kubek z gorącą herbatą i sam zabrał się za posiłek.
         Poranek spędziliśmy w milczeniu. W sumie o czym mieliśmy rozmawiać? O ciąży? Klątwie? Czy o tym, że na razie nic nie wiemy? Lepiej było czuć, że jesteśmy razem. Bez rozmów. Bez problemów.
         - Dobra. Idę się ogarnąć i lecę – Ethan przerwał ciszę, wstał od stołu i podszedł do zlewu, by umyć naczynia.
         - Masz jakiś pomysł gdzie go szukać? – spytał Damon, dopijając ostatni łyk kawy.
         „Go”, czyli Stefana, jak się domyśliłam. Najmłodszy z rodzeństwa był za niego odpowiedzialny, a odkrycie prawdy odnośnie zachowania średniego brata Salvatore, stało się jego zadaniem. Nikt nie wiedział, gdzie Stefan znika i w co jest wplątany, dlatego też martwiłam się  o Ethana. Damon zapewniał mnie, że sobie poradzi. Stwierdził, że to dzieciak, ale mądry i logiczny, dlatego nie będzie niepotrzebnie ryzykować. Trochę mnie to uspokoiło, ale dalej nie mogłam pozbyć się tego uczucia, że coś się stanie.
         - Jeden z moich informatorów widział go wczoraj na północnych obrzeżach Mystic Falls. Pojadę i zobaczę, co tam zastanę – wzruszył ramionami – Może to być nic, ale wolę się upewnić. Widzimy się wieczorem.
         I poszedł na górę, przeskakując co dwa lub trzy stopnie. Zostaliśmy sami, więc wzięliśmy się za sprzątanie, z którym uporaliśmy się w ciągu dziesięciu minut.
         Damon rzucił mokrą ścierkę na oparcie od krzesła i popatrzył na mnie. Miałam już zapytać, czy jestem brudna albo nie wiem co, bo mężczyzna nie spuszczał wzroku z mojej osoby, jednak uprzedził mnie.
         - To co robimy? Mamy cały dzień, a nawet najbliższe dni, tylko dla siebie. Na co masz ochotę?
         Nawet nie zastanawiałam się, co chciałabym robić. W sumie i tak nie miałam zbyt dużego wyboru oprócz książek, telewizji lub gry na Playstation. Wzruszyłam ramionami.
         - Ty wybierz. Mi wystarczy tylko twoja obecność i będę szczęśliwa – uśmiechnęłam się, a Damon zaczął się do mnie zbliżać.
         - W takim razie co powiesz na maraton filmowy? – objął mnie, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję.
         - Podoba mi się ten pomysł. A co będziemy oglądać?
         - A co sobie pani życzy? – mruknął. Nasze usta znajdowały się w niewielkiej odległości od siebie. Strasznie kusiło mnie, by go pocałować.
         - Wszystko oprócz dramatów. Nie mam ochoty, żeby płakać. Więc od czego zaczniemy? – uwielbiałam jego wzrok, gdy spoglądał raz na moje usta, a raz w oczy. Był strasznie seksowny.
         - Może od tego? – zapytał i pocałował mnie.
         - Mhm. Mnie pasuje, a jaki film? – zaśmiałam się
         - „Duma i uprzedzenie”? Wspaniała książka, a film taki sobie, ale można oglądnąć. Płakać na nim nie powinnaś – włożył kosmyk moich włosów za ucho i pogładził po policzku.
         Poszliśmy do salonu, usiadłam na kanapie i przykryłam się kocem. Damon otworzył szafkę z olbrzymią ilością płyt, kaset i pudełek i bez żadnego problemu znalazł wybrany film. Uruchomił telewizor i odtwarzacz, włożył płytę i kliknął „Play”. Następnie wlazł pod koc, objął mnie ramieniem i szczęśliwie westchnął. Oparłam się o jego wspaniałe ciało i zaciągnęłam się dobrze znanym mi zapachem. Czułam się wspaniale i bezpiecznie. Mogłabym nigdy nie zmieniać tej pozycji. Było mi tak dobrze, że nawet nie wiedząc, kiedy – zasnęłam. Czułam dłoń Damona, która delikatnie gładziła moje włosy, ramię, ale już nie byłam pewna, czy to sen, czy jawa.

                                                               ***
                                                  Ethan


         Mroźne powietrze wdarło się do moich płuc, wywołując przyjemne uczucie, którego nie potrafiłem określić. Drzewa straciły piękną, kolorową barwę i sprawiały, że okolica pensjonatu Salvatore’ów wyglądała jeszcze bardziej przerażająco, niż zwykle.
         Wypuściłem powietrze, które przemieniło się w biały obłok.
         Poprawiłem kołnierz swojej czarnej, skórzanej kurtki, ręce włożyłem do kieszeni jeansów i wsłuchiwałem się w równy dźwięk, które wydawały moje brązowe Timberlandy.
         Skierowałem się w stronę mostu Wickery. Otoczenie było przyjemnie ciche i spokojne, co zwykle zwiastowało kłopoty. Zero ptaków, zero odgłosów wydawanych przez wiewiórki, robiące zapasy na zimę, zero saren, które zazwyczaj skubały resztki traw ukryte głębiej w lesie. Nic. Jedna nieskazitelna cisza. Nie wyczułem jednak żadnego zagrożenia. Intuicja także podpowiadała mi, że wszystko jest w porządku, ale coś nie dawało mi spokoju. Uczucie, że ktoś mnie obserwuje. Jednakże zaufałem swojemu instynktowi, gdyż nigdy mnie nie zawiódł. Miałem nadzieję, że jest tak także i w tym przypadku.
         Znudziło mnie spokojne, równomierne spacerowanie, więc nabrałem powietrza w płuca i momentalnie znalazłem się na drugim końcu miasta. Bycie wampirem miało swoje dobre i złe strony. Umiejętność błyskawicznego poruszania się była jednym z plusów.
         Północna część Mystic Falls wyglądała niemal tak samo, jak każda inna część miasta. Budynki, ludzie, a nawet samochody – wszystko było przypisane do tej małej mieściny. Zachowując się, jak najzwyklejszy człowiek wyszedłem za granicę, w stronę lasu. Mój informator powiedział, że Stefan kierował się właśnie w tamtym kierunku, więc nie pozostawało mi nic innego, jak podążyć tym tropem. Skupiłem myśli, gotowy na odparcie ataku lub wyczucie niebezpieczeństwa.
         Im głębiej zapuszczałem się w gęstwinę nagich drzew, tym wyraźniej do moich nozdrzy dochodził zapach dymu. Niewyczuwalny dla ludzi, ale ja sam nie miałem z tym problemu. Szedłem za zapachem. W oddali, pośród drzew, ujrzałem drewnianą chałupę. Drewno było zniszczone, a w miejscach nadgnite, wywnioskowałem więc, że musiała tu stać od wielu, naprawdę wielu lat. Ze środka dochodziły głosy.
         Zbliżyłem się, aby jeszcze lepiej słyszeć.
         Jedno z okien było uchylone. Kucnąłem zaraz pod nim, uważając aby nie zdradzić swojej pozycji. Słuch skupiłem na głosach, dochodzących z wnętrza opuszczonej chaty. A raczej chaty, która kiedyś była opuszczona.
         - … Ma się dobrze. Z tego, co wiem dziecko również – był to zdecydowanie głos Stefana – Zbieram informacje tylko na podstawie ich rozmów, sam w nich nie uczestniczę. Mówiłem ci, że żaden z nich mi nie ufa.
         - Wiem, nie martw się – tym razem odezwała się kobieta. Jej głos był ciepły i przyjazny. Wyraźnie było słychać, że żywi uczucia do Stefana – Nie podoba mi się tylko to, że muszę mieszkać tutaj. W środku… Niczego. Przecież mówiłeś im, że przyjadę.
         - No tak, ale… - Stefan starał się coś powiedzieć na swoją obronę, ale kobieta nie dała mu dojść do głosu.
         - Przecież, równie dobrze, mogłabym mieszkać w pensjonacie. Z tobą. Wtedy nie musiałbyś się wymykać, by mnie zobaczyć.
         - To nie jest takie proste, Lexi…
         Zaraz, zaraz. Lexi? Damon wspominał coś o jakiejś Lexi. Czyżby to właśnie była dziewczyna Stefana, która chce ponownie być człowiekiem? Niewykluczone, ale dlaczego Stefan ją tu ukrywa. Przecież Elena zgodziła się oddać jej trochę krwi, aby ją wyleczyć. Średni Salvatore musi planować coś więcej. Przecież on znika już od dłuższego czasu, dlaczego… Dlaczego jej nie przyprowadzi?
         Mnóstwo pytań – mało odpowiedzi.
         - … Damon – skończył wypowiedź Stefan. Niestety nie usłyszałem jej, zajęty dopasowywaniem faktów. Cholera!
         Chciałem zerknąć przez okno, by zobaczyć, co tam się dzieje. Już podnosiłem się z kucek, już zerkałem przez zabrudzone szkło, kiedy patyk, na którym przez przypadek stanąłem, nie wytrzymał ciężaru mego ciała lub twardej podeszwy moich butów, i złamał się na pół z głośnym trzaśnięciem.
         Zamarłem, jednak o ułamek sekundy byłem szybszy od tamtej dwójki. Nie myśląc, w wampirzym tempie, uciekłem jak najdalej w stronę Mystic Falls. Na moje szczęście nie zdążyli mnie zauważyć.
         Odetchnąłem z ulgą. Żwawym krokiem udałem się do Grill’a. W międzyczasie wystukałem numer do Damona. Starszy brat odebrał zaraz po pierwszym sygnale.
         - Hej – powiedział głosem, niewyrażającym żadnych emocji. Po prostu – krótko i wskazującym, że chce szybko wiedzieć, o co chodzi.
         - Znalazłem Stefana – odetchnąłem krótko – Jest z nim Lexi.

6 komentarzy:

  1. Nie spodziewaałam się Lekxi jestem ciekawa co planuje Stefan i czemu Lekxi pytała o dziecko proszę o nowych bohaterów Kaleba Dawinę i Talię bardzo brakuję mi Katrinne cieszę się,że był Etan brakowało Klausa szkoda pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Mogła byś poprosić autorkę i przetumaczyć historię Eleny i Klausa pod tytułem LOVE ME ONCE lubię również tę parę pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, ale nie mam czasu na bawienie się w tłumaczenia. Jak na razie to ledwo mam czas, żeby pisać własnego bloga, więc... No nie dam rady :c
      Pozdrawiam ;D

      Usuń
  3. Cóż by napisac? To, co zawsze piszę? Bo tak jak zawsze- cudneńko <3 Chciałabym napisac coś innego, że coś Ci nie poszło, albo jakoś tak, ale się, kurczę, nie da! :D A tak na poważnie to bardzo, bardzo dobry rozdział. Damon i Elena przesłodcy (jeśli takie słowo istnieje xD), Ethana po prostu uwielbiam i się w końcu Stefek rozjaśnił. Cóż tam oni kombinują? No będzie trzeba wytrzymac do nn :) Tymczasem ja Cię bardzo serdecznie do mnie zapraszam, na to-hell-with-love.blogspot.com, gdzie pojawił się NOWY ROZDZIAŁ! Liczę na Twoją opinię, gdyż wierzę, że mi pomożesz. Może opisy nie są takie dobre, jak Twoje, ale się starałam :p więc proszę o ocenę.
    Pozdrawiam i weny, Em.

    OdpowiedzUsuń
  4. tu Angel Madame :) stała fanka!
    na początku powiem Ci, że od jakiegoś czasu wgl nie mam weny na moje blogi związane z tvd, ale po przeczytaniu tego Twojego rozdziału, czuję, że muszę coś napisać! Odświeżyć bloga o miłosnym trójkącie Elijah-Katherine-Elena, pamiętasz może? (double-feeling.blogspot.com) :) DZIĘKUJĘ!
    Sam rozdział.. jak zwykle mega mi się podobał.. Zawsze uwielbiałam Twoją Delenę i nigdy zdania nie zmienię. Cudowna! Ta poranna scena, jak mówi Elena.. No idealnie można było sobie wszystko wyobrazić, naprawdę wielkie ukłony wgl za całą twórczość ♥ dalej.. haha, oglądanie filmów z Damonem byłoby moim hobbym, a ona się w sumie nudzi trochę.. No kurde! :D mój przyszły mąż numer jeden albo dwa.. hmm, no konkuruje z Klausem *.* :D
    Ethan.. Kurcze to chyba pierwszy rozdział, w którym podobała mi się jego rola xd w sensie, ze zapamietałam, że zrobił coś, co im pomoże :D swoją drogą.. Stefek to się wywrotny zrobił.. w serialu to już wgl nie wiem co sie z nim dzieje.. tak szkoda mi biednej Caroline i widzę, że u Ciebie też coś kręci i kombinuje... pięknie xd
    Dodawaj szybciutko kolejny rozdziałek i odwiedzaj mnie.. Opinia mi potrzebna jest.. Nie wiem czy czytasz, ale zapraszam..
    the-other-side-of-us.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja dziękuję za te słowa! Dla mnie również wiele znaczą, bo teraz ja mam ochotę znowu coś naskrobać! :))
      I oczywiście, że czytam Twojego bloga! A teraz UWAGA - nawet komentuję! :P Haha :D
      Pozdrawiam Cię gorąco, a także resztę osób, które czasem tutaj zaglądają,
      pepsi light

      Usuń