poniedziałek, 7 października 2013

Rozdział IV

Hejka! Wasza Wiktoria powraca :)) 
Strasznie szybko zleciał ten miesiąc... Ale nie martwcie się, blog nie zostaje zamknięty, ani zawieszony. Po prostu będę dodawać posty, gdy będę miała czas i, gdy będą one gotowe. 
A teraz tak: 
JAK PO PREMIERZE SEZONU?
Bo mi się w sumie podobała. Ah... Tak dziwnie patrzeć na Delenę w serialu, ale jakże jest to satysfakcjonujące, że po tylu sezonach w końcu się doczekaliśmy, nie? Oby jej tylko nie przesłodzili, jak ja w moim blogu xD
A jakie macie odczucia, co do The Originals? Bo pierwszy odcinek nie przypadł mi do gustu, ale oglądać będę na pewno, dla samego Josepha :)
Pozdrawiam serdecznie i do napisania! xoxo

Damon

            Zza dostawczego tira wyszła kobieta. Miała długie blond włosy, różowe usta, jasną cerę i czarne oczy. Ubrana w ciemne rurki, które podkreślały jej zgrabne uda i jędrne pośladki. Do tego biała koszulka na ramiączkach i czarne szpilki. Była naprawdę ładna. Zbliżała się w moją stronę, dzierżąc w dłoni żelaznego pręta. Poruszała się z wielką gracją i machała kokieteryjnie biodrami.
            - Proszę mi wybaczyć te obraźliwe słowa, ale właśnie zostałem uderzony w głowę – powiedziałem ironicznie.
            Kobieta zaśmiała się cierpko, ale nie przestała się do mnie zbliżać. Wyczuwałem coraz silniejszą energię. Dzieliły nas zaledwie dwa metry. Byłem pewien, że nie ma dobrych zamiarów, a pokonać uda mi się ją, tylko z zaskoczenia. Uważnie lustrowałem ją wzrokiem.
            - Przedstawisz się? – rzuciłem oschle.
            - A więc tak wygląda Damon Salvatore… - zignorowała moje pytanie. Miała europejski akcent – Myślałam, że jesteś dużo przystojniejszy, ale na ojca Dziedzica się nadasz.
            Zaczęła chodzić dookoła mnie, ale nie zmniejszała, dzielącego nas dystansu. Czułem się, jak gdybym był schwytany w pułapkę. Zanim ją zabiję, powinienem dowiedzieć się kim jest, a ona znacznie to utrudnia, pomyślałem.
            - Dobra, koniec tych pogaduszek… - zrobiłem krok do przodu.
            W tym momencie kobieta zamachnęła się i ledwo co, ale zdołałem uniknąć kolejnego ciosu. Teraz nie miałem, na co czekać. Wysunąłem kły, moje oczy nabrały krwistoczerwonego koloru, a na twarzy pojawiły się „drzewka” żyłek i tętniczek. Byłem wściekły. Zaatakowałem ją, ale z łatwością zdołała odskoczyć uderzając mnie równocześnie w plecy. Na moment zabrakło mi tchu, jednak musiałem się szybko pozbierać. Ponownie się na nią rzuciłem.
            - Nie jestem za biciem kobiet. Chciałem to załatwić, jak dżentelmen, ale nie pozostawiasz mi wyboru – syknąłem groźnie.
            Wampirzyca, bo nikt inny nie mógł się tak szybko i zwinnie poruszać, złapała moją dłoń. Czułem, jak jej paznokcie wbijają się w moją skórę, a jej smukłe palce zacieśniają się na nadgarstku, krusząc kości. Zagryzłem wargi i nie poddając się, kopnąłem ją w kolano, co na chwilę wywołało u niej zaskoczenie, ale również wściekłość. Rzuciła na ziemię pręt. Chwyciła mnie za szyję, a drugą rękę zacisnęła w pięść i poczęła okładać mnie po twarzy. Z wargi i nosa spływała mi krew, ale w dalszym ciągu uśmiechałem się drwiąco w jej kierunku. Wydawało mi się, że wysysa ze mnie całą energię. Pot zmieszany z krwią, spływał mi do oczu, których powieki samoistnie zaczęły mi opadać. Zdałem sobie sprawę, że nie mam żadnych szans. Kobieta cały czas rosła w siłę, a mi jej ubywało. Począłem godzić się z tym, że to koniec. Blondyna najprawdopodobniej mnie zabije i już nigdy nie zobaczę Eleny… A, co gorsze zostawię ją samą z dzieckiem! Czułem, że łzy napływają mi do oczu, ale nie mogłem okazać słabości. Zacisnąłem zęby i z godnością przyjmowałem kolejne ciosy i kopnięcia w brzuch.
            Gdyby Elena mogła wiedzieć, jak bardzo ją kocham, pomyślałem i zamknąłem oczy. W tym momencie upadłem z hukiem na ziemię. Najprawdopodobniej potłukłem sobie żebra, ponieważ bolała mnie klatka piersiowa. Chociaż… Bolało mnie w sumie wszystko. Moja ręka spoczywała w gęstej ciemnozielonej cieczy. Miała zapach krwi, ale z pewnością nią nie była. Zaczynałem odzyskiwać ostrość wzroku i ujrzałem ciało mojej napastniczki, a obok leżała jej… Głowa? Zaśmiałem się gorzko, ale zaraz tego pożałowałem, ponieważ kaszlem utrudnił mi złapanie oddechu i niemiłosiernie bolał. Domyśliłem się czyja to sprawka.
            - Nie mogłeś się bardziej pospieszyć? – uśmiechnąłem się delikatnie i ująłem dłoń, która jednym ruchem postawiła mnie na nogi.
            - Masz szczęście, że zapomniałeś kurtki, inaczej byłoby z tobą krucho – powiedział Alarick.
            Mężczyzna wziąłem mnie pod rękę i pomógł dostać się do samochodu. Zazwyczaj wampiry renegowały się szybko, jednak nie miałem na tyle siły, aby to zrobić.  Musiałem się, jak najszybciej pożywić. Ze skroni nadal ciekła mi strużka krwi. Czułem, że mam poobijane, a może i połamane żebra. Lewe oko było mocno opuchnięte i nie mogłem go otworzyć.
            - Kim ona była? – spytał Rick – Bo na pewno nie wampirem.
            - Myślę, że była vassainem. Wampirem, ale dużo potężniejszym.
            Zdołałem wydukać tylko tyle. Adrenalina buzowała jeszcze w moich żyłach, dlatego byłem dosyć przytomny. Dalszą drogę spędziliśmy w milczeniu. W końcu zajechaliśmy pod pensjonat. Wykończony, wycieńczony i obolały, z pomocą przyjaciela, doczłapałem do salonu. Opadłem na kanapę i syknąłem z bólu. Alaric poszedł do piwnicy po torebki z krwią. Nagle usłyszałem kroki na schodach. Kroki, które rozpoznałbym wszędzie. W pierwszym momencie ucieszyłem się, ale potem uprzytomniłem sobie, że nie wyglądam za dobrze, a Elena nie powinna mnie oglądać w takim stanie. Z resztą i tak było już za późno na ucieczkę.
            - Damon! Co się stało?! – zapytała zmartwiona.
            Przykucnęła naprzeciwko mnie, gładząc po czole i policzkach. Próbowałem coś powiedzieć, ale byłem zbyt zmęczony i głodny. Szatynka spostrzegła to i nie czekała na wyjaśnienia. Wyprostowała się i szybkim krokiem wyszła z salonu, aby zaraz wrócić z mokrymi ręcznikami. Usiadła obok mnie i pomogła mi się położyć. Moja głowa spoczęła na jej kolanach. Byłem całkowicie zależny od niej, nie mogłem się ruszyć, ale podobał mi się ten sposób opieki. Zaczęła ocierać zaschniętą krew z mojej twarzy. Jej dotyk był, tak delikatny i kojący, że ból od razu zelżał. Resztkami sił uniosłem nieznacznie kąciki ust, aby bezsłownie jej podziękować. Dziewczyna zauważyła to i przeczesała moje włosy, uśmiechając się delikatnie. Jednak w jej spojrzeniu widziałem strach i troskę.
            - Odpoczywaj. Rick poszedł po krew, tak? Coś go długo nie ma. Może pójdę spraw… - chciała wstać, ale nie pozwoliłem jej.
            „ – Zostań – szepnąłem jej w myślach – On już idzie.”
            Dziewczyna nie odpowiedziała, a pocałowała mnie w czoło. Faktycznie po chwili ujrzeliśmy Alarica, który niósł dwa woreczki krwi. Podał je Elenie i usiadł na fotelu, naprzeciwko nas. Szatynka uniosła delikatnie moją głowę i powoli podawała mi życiodajny płyn. Momentalnie poczułem, że moje ciało się regeneruje, a siły zaczynają wracać. Wypiwszy drugą torebkę byłem już w stanie siedzieć i rozmawiać.
            - Jak się czujesz? – Elena nadal zmartwiona patrzyła na mnie, jakbym miał zaraz zemdleć.
            - Bywało lepiej. Jestem jedynie trochę poobijany – objąłem ją ramieniem i przytuliłem do siebie.
            - Opowiedz, co się stało.
            Zacząłem od samego początku, czyli o ofierze, podejrzeniach Klausa, o vassainach, a kończąc na spotkaniu z kobietą, z która omal mnie nie zabiła.
            - Myślisz, że ona należy do tych vassainów?
            - Tak, ale to tyle przypuszczenia. Nigdy żadnego nie spotkałem. Ba! Nawet nie wiedziałem, że jest coś takiego! Muszę porozmawiać z Klausem, ale nie dzisiaj.
            Słysząc zamieszanie do salonu przyszedł Ethan z Katherine. Też chcieli dowiedzieć się, co się stało, ale wymigałem się od opowiadania tego samego, zmęczeniem. Brat bez problemu zgodził się, abym najpierw odpoczął, natomiast u Katherine nie odbyło się od prychania. Rick zaproponował, że im wszystko opowie.
            Po chwili wstałem i pociągnąłem za sobą Elenę. Razem udaliśmy się do sypialni, gdzie momentalnie zapadłem w kamienny sen.

***
            Obudziłem się, ale nie miałem pojęcia, ile minęło czasu. Dotknąłem miejsca, gdzie powinna leżeć Elena, lecz okazało się puste. Przetarłem oczy i wyjrzałem przez okno. Promienie słońca oświetlały drzewa, które mieniły się złotem, czerwienią i brązem, aczkolwiek miały coraz mnie liści. Zima nadchodziła wielkimi krokami.
            Ziewnąłem. Następnie podniosłem czarną koszulkę i próbowałem ją ubrać, co mi się nie udało. Miałem obolały brzuch, mięśnie i szyję. Widocznie moje ciało nie zregenerowało się do końca, co jest naprawdę dziwne. Postanowiłem, że udam się pod gorący prysznic, aby odprężyć i rozluźnić, napięte mięśnie. Po wyjściu z kabiny czułem się o niebo lepiej. Biodra przepasałem ręcznikiem i przeglądnąłem się w lustrze. Nie miałem ani jednej blizny, jednak opuchlizna z oka nie do końca zeszła, a przecież minęło parę ładnych godzin odkąd wypiłem krew. Wróciłem do sypialni, aby założyć czyste ubrania i zastałem Elenę siedzącą na łóżku. Szybkim krokiem podeszła do mnie.
            - Nareszcie się obudziłeś! Już zaczynałam się martwić! – powiedziała z ulgą, wtulona w moje ciało.
            Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc, o co jej chodzi.
            - To… Ile spałem?
            - Prawie cały dzień! Próbowałam cię budzić, nawet kilka razy, ale nie reagowałeś.
            Ciekawe, pomyślałem i podrapałem się za uchem.
            - Jak się czujesz?
            - Wszystko mnie boli, a najbardziej brzuch, ale to nic wielkiego – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
            - Pokaż.
            Odsunąłem się od kobiety i od razu zaprotestowałem. Wystarczy, że napiję się jeszcze trochę krwi i wszystko mi przejdzie, po co ma mnie oglądać? Jednak Elena nie dawała za wygraną. Obiecała, że tylko spojrzy. Zgodziłem się, choć niechętnie. Położyłem się na łóżku, a dziewczyna usiadła obok i zaczęła dotykać mojego torsu. Za każdym razem, gdy jej palce uciskały moje ciało, zagryzałem zęby z bólu. Nie chciałem, żeby widziała, jak bardzo cierpię. Zamknąłem oczy i oddychałem głęboko. Na sam koniec poczułem dotyk jej ust, w okolicach mojego pępka. Pięła się coraz wyżej, wzdłuż mostka, ramię, szyja, a na końcu usta.
            - Panie Salvatore… - zaczęła, prostując się – Moja diagnoza jest prosta – ma pan złamane, co najmniej 3 żebra.
            - Panno Gilbert, śmiem twierdzić, iż jest to niemożliwe, gdyż… AU! – nie dokończyłem, ponieważ Elena nacisnęła mnie w pewne miejsce na brzuchu. Ból był niewyobrażalny. Nie przypominałem sobie, czy kiedykolwiek coś mnie tak bolało.
            - Jesteś pewny? – uśmiechnęła się delikatnie.
            - Nie musiałaś tego robić – jęknąłem.
            - Nie trzeba było się wykłócać… Ale przepraszam – szatynka pomogła mi usiąść i złapała mnie za rękę. Uścisnąłem ją delikatnie – Nie mogę sobie wyobrazić, co by było, gdyby Alaric ci nie pomógł… Przecież mogliśmy się już więcej nie zobaczyć. Mogłeś zginąć…
            Dziewczyna odwróciła głowę, próbując opanować łzy. Zagryzała wargi, a wzrok miała spuszczony. Ująłem ją delikatnie za podbródek i skierowałem jej twarz w moją stronę. Kciukiem otarłem pojedynczą łzę, która zdążyła spłynąć po policzku. Następnie pocałowałem ją długo, a zarazem z wielką wrażliwością. Chciałem, aby zapamiętała to uczucie na długo.
            W końcu dałem jej odetchnąć, a następnie z wielką ostrożnością i delikatnością, położyłem dłoń na jej brzuchu. Nie wie, czy mi się tylko zdawało, ale wydawał się trochę większy, niż zapamiętałem.
            - Eleno, zapamiętaj sobie jedno: Damon Salvatore zawsze znajdzie wyjście, nawet z najbardziej beznadziejnej sytuacji. Czasami ma szczęście, a nawet bardzo dużo szczęścia, nigdy by was nie zostawił – uśmiechnąłem się najcieplej, jak potrafiłem. Kolejno pocałowałem ją w czubek głowy i w brzuch i przytuliłem do siebie. Wykorzystując tę, jakże piękną sytuację, postanowiłem powiedzieć jej o wyjeździe. Na początku ucieszyła się, ale po chwili zmarkotniała.
            - O co chodzi? Nie cieszysz się?
            - Nie, nie! Bardzo się cieszę, Damonie. Martwię się tylko… Bo, jak mamy zostawić tu wszystkich naszych przyjaciół?
            - Eleno, proszę. Wyjedziemy na trzy, maksymalnie 4 dni. Każdy ma prawo, aby wypocząć i nie myśleć o tych wszystkich przykrych i przerażających rzeczach – dalej nie wyglądała na przekonaną – Nie jestem Klausowi do niczego potrzebny. Jeśli on sobie nie poradzi, to miałby mu pomóc, taki słabeusz, jak ja? Idź się pakować – uśmiechnąłem się – Możemy wyjechać nawet jutro z rana.
            Przytaknęła słabo, a w jej oczach zatańczyły ledwo widoczne iskierki.

Klaus

            - Chyba żartujesz – rzuciłem do niego oskarżycielsko.
            Ten pomysł jest całkowicie bez sensu. Przecież on nie może teraz wyjechać, nawet na tak krótko. Mamy poważny problem. Wiem, że w Mystic Falls nie jest bezpiecznie, a nawet wręcz przeciwnie, wszystkim grozi olbrzymie nieszczęście, jednak nie powinni nas zostawiać.
            - Nie, Klaus. Nie żartuję. Zostałem przez jedną z nich zaatakowany i ledwo uszedłem z życiem – postanowiłem coś wtrącić, ale brunet nie dał mi dojść do słowa – Na dodatek wcześniej uciekłeś, nie mówiąc dokąd, ani dlaczego i zostawiłeś mnie z pytaniami.
            Zacisnąłem wargi i przypatrywałem mu się.
            - Chcę ci powiedzieć, ale muszę to najpierw potwierdzić. I nie zmuszaj mnie do tego, żebym Ci powiedział, bo pożałujesz – zagroziłem.
            Damon mi ufał, więc powinien wiedzieć, że naprawię tę sprawę. I gdy przyjdzie odpowiednia pora, to wszystko mu wytłumaczę. Spojrzałem za okno i zacząłem rozmyślać. Przez chwilę żaden z nas się nie odzywał.
            - Klaus, muszę cię o coś zapytać – zaczął niepewnie Damon. Spojrzałem na niego i dałem znak, aby kontynuował – Ta kobieta, co mnie zaatakowała. Ona powiedziała coś takiego, że nadam się na ojca Dziedzica. Wiesz może o co mogło jej chodzić?
            Cholera! To nie może być prawda, pomyślałem. Przecież…
            - Klaus!
            Ocknąłem się z rozmyślań i zastanawiałem się, ile mogę mu powiedzieć. W końcu odetchnąłem głęboko.
            - Jest pewna przepowiednia… Jak ci pewnie wiadomo, wampiry nie mają swojego władcy. Nie, ja nim nie jestem i nie będę – pośpieszyłem z wytłumaczeniem – Ostatni znany mi przywódca to Daveth. Niestety wieśniacy dowiedzieli się, kim naprawdę był i spłonął w swoim zamku w Kornwalii. Był on jednym z wybranych i jego zadaniem było spłodzenie potomka, który przejmie jego obowiązki i zjednoczy obydwie rasy wampirów. Daveth nie spieszył się, aby mieć dziecko, twierdził, że ma dużo czasu, skoro może żyć wiecznie. Cholerny narcyz…
            - Czyli ktoś wybierał wampiry, które mogły płodzić dzieci? Przecież…
            - Poczekaj, niech skończę. Po jego śmierci pewna czarownica odczytała przepowiednię:

Bez serca, lecz z sercem,
Bez duszy, lecz z duszą,
Młody, lecz potężny,
Z prawdziwej miłości potomka spłodzi,
Który zjednoczy zwaśnione rody.

            - Zalatuje mi Romeem i Julią, nie sądzisz? – mruknął z niesmakiem.
            - Wiem, że nie jest to szczyt poezji, ale taki napis widnieje na jego grobie.
            - I, że niby ja pasuję do tej przepowiedni? – wampir trawił te informacje dość powoli, ale byłem cierpliwy.
            - Teraz, jak na to patrzę… To jak najbardziej. Słuchaj: z tym sercem i duszą, to pewnie jeszcze rozumiesz, prawda? – przytaknął – „Młody, lecz potężny”. Jak na wampira jesteś bardzo młody. Te 150, czy 180 lat to naprawdę nic, w porównaniu np. ze mną.
            - Ale potężny wcale nie jestem…
            - To się jeszcze okaże. Prawdziwa miłość? Jest. Potomek? W drodze. Teraz musimy tylko czekać i nie dać zabić ciebie, ani dziecka.
            - Doobra – Damon westchnął i przeczesał włosy – Jeszcze jedno: dlaczego ta kobieta chciała mnie porwać?
            - Najwyraźniej Vassainy nie wiedzą jeszcze o tym, że Elena jest w ciąży… Oczywiście, że byłoby im na rękę to, że potomek miałby w sobie krew Vassaina. Mieliby pewnie większe przywileje, czy cokolwiek na korzyść dla nich. A tu proszę! Będziemy mieć pół-wampira, pół-człowieka – uśmiechnąłem się – Niestety, ale Elena jest teraz w największym niebezpieczeństwie.
            - Nie myśl, że odwiodłeś mnie od wyjazdu – powiedział stanowczo brunet.
            Pokręciłem głową.
            - Teraz wydaje mi się, to świetnym pomysłem. Wyjeżdżajcie natychmiast i zostańcie tam, jak najdłużej. Najlepiej do narodzin dziecka.
            - Przecież Elena ma szkołę. Co na to Jenna? Caroline? Bonnie? One nie wiedzą o dziecku.
            - Porozmawiajcie z Caroline i Bonnie. Wytłumaczcie, jaka jest sytuacja, a jeśli chodzi o jej ciotkę i brata, to się nimi zajmę.
            - Ehh… Elena nigdy nie zgodzi się wyjechać na tak długo. Na miejscu powiem jej o tym wszystkim. Nie będzie miała, jak wrócić.
            Poklepałem przyjaciela po ramieniu. Nie odezwałem się, a po chwili wyszedłem, aby mógł się w spokoju pakować.

Elena

            - Ygh… - westchnęłam ciężko, wystawiając walizkę za drzwi.
            Wyprostowałam się i wytarłam pot z czoła. Pakowanie zajęło mi dwie, a może nawet trzy godziny. Byłam wykończona, a czekała mnie jeszcze męcząca podróż. Kiedy podniosłam wzrok, prawie krzyknęłam z przerażenia. Ujrzałam przed sobą Damona, który pojawił się z nikąd. Miał surowy wyraz twarzy, a postawa jego ciała, nie wyrażała zadowolenia.
            - Mówiłem ci, że masz się nie przemęczać. Powinnaś mnie zawołać.
            - Nie przesadzaj. Ta walizka wcale nie jest taka ciężka – trochę trudności mi, jednak sprawiła, pomyślałam.
            Mężczyzna zaniechał drążenia tego tematu, choć nie był szczęśliwy. Z największą łatwością ujął mój i swój bagaż i zeszliśmy na dół. Podążając za wampirem, zastanawiałam się, co powiem Jennie. Stwierdziłam, że wymyślę coś na poczekaniu.
            Ethan, a nawet sam Stefan, siedzieli w salonie. Młodszy z nich podniósł się, kiedy tylko mnie zauważył. Nie miałam pojęcia, co zrobić. Powiedzieć, że wyjeżdżamy tylko na trzy, cztery dni? Wszyscy byli bardzo przejęci. Miałam wrażenie, że czegoś mi nie mówią.
            - Miłego wypoczynku – powiedział Ethan i przytulił mnie.
            W końcu mnie puścił, a ja uśmiechnęłam się ciepło. Podszedł również do Damona, który wydawał się strasznie beztroski. Podali sobie ręce, jednakże skończyli na braterskim uścisku. Stefan przyglądał się temu z zazdrością. Rzucił tylko zwykłe „do zobaczenia” i wyszedł. Nie było to zbyt uprzejme, ale Stefan, to Stefan.
            - No to co? Chodźmy, bo ktoś nas jeszcze przekona do zostania.
            Kiwnęłam głową i uniosłam kąciki ust. Otworzyłam drzwi i przepuściłam chłopaków przodem, gdyż nieźli walizki. Zapakowawszy się do samochodu, skierowaliśmy się w stronę miasta, zostawiając oddalający się pensjonat…

Ethan

            - Dalej nie rozumiem, dlaczego wyjeżdżają! I to jeszcze na, tak długo…
            - A się przejmujesz – westchnęła Katherine, oglądając swoje paznokcie, a ja rzuciłem jej ostre spojrzenie – Dobra, dobra. Przepraszam – odburknęła.
            - Nie musieli jechać, przecież zapewnilibyśmy im lepszą opiekę i ochronę – w dalszym ciągu rozmyślałem na głos, nie zważając na wampirzycę, która mnie przedrzeźniała – Nie mogą całe życie uciekać.

            Jeszcze chwilę prowadziłem monolog, aczkolwiek zrozumiałem, że moje marudzenie niczego nie zmieni. Zadzwoniłem do Klausa i poprosiłem go o spotkanie. Chciałem dokładnie wiedzieć, z kim przyjdzie nam walczyć. Pierwotny zgodził się bez problemu i o szesnastej byliśmy umówieni w Grill’u. Postanowiłem pojechać tam wcześniej i zatopić swoje smutki w jednej, ewentualnie dwóch szklankach Burbonu.

CZYTANIE = KOMENTOWANIE

20 komentarzy:

  1. Bardzo mi sie podoba !! Zapraszam do siebie

    OdpowiedzUsuń
  2. jestem bardzo ciekawa, jak dalej potoczy się sprawa z tymi dwoma zwaśnionymi rodami wampirów, czy jak to zwiesz :D
    świetny blog, tak w ogóle, szablon epicki ! :)
    a czułość Damonka po prostu zwala z nóg!
    ~zadelenowana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "- Cicho – Damon starał się ją uspokoić, ale jego prośba nic nie dała.

      - Ja się tak strasznie boję, Damon! Moja zazdrość mnie zabija… Pomóż mi, błagam…

      Wampir spojrzał na siostrę. Chyba po raz pierwszy w życiu wahał się tak długo. Czy mógł odbierać małej, najprawdopodobniej chorej i nie myślącej jasno Bonnie spokojne życie po śmierci? Z drugiej strony: czy mógł odmówić jej pomocy, o którą prosiła? Anna tylko popatrzyła na niego z lękiem w czarnych oczach. Była zdezorientowana, tak jak on.

      Jeszcze przed chwilą bawili się w superbohaterów, teraz nie umieli pomóc nastoletniej dziewczynie."
      Oto próbka nn ;) zapraszam!!!!!!!
      http://tvdopowiadanie.blog.pl/

      Usuń
    2. kiedy zamierzasz dodać nn?? :*

      Usuń
  3. Woow, biedny Damon, serio aż miałam ciary. wiedziałam, że nie może umrzeć, a jednak się bałam :D
    Ahh, Alaric ♥ On zawsze potrafi zrobić wejście, uwielbiam go :D
    Delena, jak zwykle cudeńko, uwielbiam ich :) Scena z oblukaniem brzucha, aahhh *.*
    Coś mi mówi, że ten ich wyjazd wcale nie będzie spokojny, jejkuu dodawaj szybciutko i powiadom mnie na którymś z blogów!
    Pozdrawiam i ściskam :*

    PS: Zapraszam na NN na Klaroline :)
    Chciałaś być informowana, więc to robię :P
    Niesamowita Klaroline, zjawienie się Elijah, obrót wydarzeń i coś.. co zaskoczy każdego!
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapraszam na mojego nowego bloga :D
    klaroline-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Delena <3 Świetny rozdział, ale trochę mi było żal Damona... ciekawe co to była za laska. 3 żebra... ojć :<
    Czekam na nn
    A tymczasem...
    Zapraszam Cię na mój prolog, nowej i zupełnie innej księgi.

    ~~.~~

    Damon musi się czymś zaopiekować. Jednak nie przyszło mu do głowy, że to będzie coś tak... szokującego?
    http://big-bad-love-delena.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo fajny rozdział. Żal mi było Damona, nie lubię jak on cierpi. ;/
    Szkoda, że ostatnie słowa urywa, nie lubię tego na szablonach. ;/
    Czekam na nn i życzę weny.
    _______
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział.
    nie-jestem-nia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O co chodzi z tymi urwanymi słowami? U mnie jest wszystko w porządku z szablonem :)

      Usuń
  7. Boże, Twoje opowiadanie jest fantastyczne! Wkręciłam się niesamowicie:D
    Kiedy nowy rozdział? Bo już się nie mogę doczekać!
    Masz talent:D Pozdrawiam i czekam na nowy! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. proszee dodaj następny rozdział jaki ci się uda. masz wspaniały talent i mogłabyś normalnie napisać książkę ;) nie mogę się doczekać co dalej, strasznie wciąga ;),kocham twojego bloga :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Proszę przestań mi tak słodzić! :D Cały czas próbuję pisać, ale to nie jest to :c Chcę, żeby każdy rozdział zadowalał czytelnika, w mniejszym lub większym stopniu. Niestety, jak na razie mój umysł jest wypruty przez szkołę! Wiem, że to marna wymówka, ale taka jest prawda...
      Jednak... Może, podkreślam MOŻE coś naskrobię, aby choć trochę Was uszczęśliwić ^^ Zgoda? :))

      Usuń
    2. Wiem że na pewno masz dużo roboty w szkole bo ja tez mam.Ale naprawdę uwielbiam twojego bloga;),jak Ci się uda to napisz jak najprędzej a jak nie to nie:)

      Usuń
  9. http://tvdopowiadanie.blog.pl/
    nn!
    z niecierpliwością czekam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Informuję o NN na KLARO! :)
    http://hate-is-the-beginning-tvd.blogspot.com/


    oraz na Elijah-Katherine-Elena
    double-feeling.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy następny? nie mogę się doczekać ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Hej. :)
    Zapraszam do siebie na nowy rozdział.

    nie-jestem-nia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedy nowy rozdział ? Czytam twojego bloga już od dłuższego czasu i strasznie mi się podoba, tylko strasznie szkoda, że tak rzadko dodajesz rozdziały :( Mam nadzieję, że nowy szybko się pojawi ;) Zapraszam do siebie na nowo otwarty blog o TVD www.bloody-sunrise.bloogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  14. Będziesz miała czas napisać nowy rozdział teraz jak będzie przerwa świąteczna ? bo masz wspaniałego bloga ;* ;)

    OdpowiedzUsuń
  15. bardzo dobrze,że wyjeżdzają świetny pomysł z przepowiednią

    OdpowiedzUsuń